son g

13.08.2015

XIV Mściciele

Nie dało się ukryć, że znajomy mego brata wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie. Po tym jak już wreszcie się odziałam i odrobinę doprowadziłam do porządku, mieliśmy okazję porozmawiać przy filiżance kawy. Niestety ku mojemu rozczarowaniu nasza rozmowa nie trwała zbyt długo, gdy do domu niczym piorun wpadł Thor. Zdążyłam się jednak dowiedzieć, że był pierwszym Avengerem i wiele lat spędził w hibernacji. Walczył ramię w ramię z Thorem w czasie bitwy, którą rozpętał Loki. Pytał jednak w większości o mnie i choć dawniej uwielbiałam o sobie mówić, to w tym przypadku jego historia ciekawiła mnie bardziej. O dziwo, chociaż to właśnie mój brat sprowadził tu Kapitana to wydawał się być zaskoczony widząc nas razem.
– Udało ci się załatwić tą „pilną sprawę”? – Zapytałam podchodząc do Thora.
– Tak – odpowiedział krótko, na co zmarszczyłam brwi. Mógłby być mniej tajemniczy. – Poprosiłem przyjaciół o pomoc. – Doskonale wiedziałam o kim mówi. Kątem oka ujrzałam jak kiwa porozumiewawczo w stronę Steva, na co ten nerwowo się poruszył.
– Bardzo miło było cię poznać, Frey. Mam nadzieję, że wkrótce uda nam się ponownie porozmawiać. – Ujął moją dłoń i pośpiesznie się pożegnał. Westchnęłam podirytowana ich zachowaniem.
– Pozdrówcie ode mnie resztę załogi. – krzyknęłam za nimi, po czym ponownie opadłam na krzesło. Jeśli w ten sposób mają zamiar trzymać mnie od tej sprawy z dala to się przeliczyli.


– Nadal mi się to nie podoba. – Christine odwróciła na chwilę wzrok od jezdni i posłała mi strapione spojrzenie. Nie dziwiłam jej się. Udanie się we dwie do kryjówki Ericka nie było zbyt mądrym posunięciem, ale wolałam to niżeli siedzenie w domu.
– Wszystko będzie dobrze, wątpię by Erick nadal tam był, tym bardziej gdy dostał to po co tu przybył. – Blondynka nie wyglądała jednak na spokojniejszą. Bałam się, że w każdej chwili mogła zadzwonić po Theo i Thora. Dlatego też moim pierwszym typem na „partnera w śledztwie” była Lana, jednak zważając na to, że żadna z nas nie była wojowniczką, postanowiłam wziąć ze sobą Christine. Mimo iż odzyskałam swoje moce, nie czułam się wystarczająco silna by samodzielnie zmierzyć się z Erickiem, który bądź co bądź był dla mnie ważny. Gdy podjechałyśmy pod wskazany przeze mnie adres, poczułam falę mdłości. Wiedziałam, że jeśli on tam jest, nie będę mogła się zawahać, będę musiała go zatrzymać za wszelką cenę. Dlaczego więc mimo wszystkiego co uczynił, miałam wątpliwości?
– Pójdę przodem. Trzymaj się za moimi plecami. – Rzeczowy ton Christine przywołał mnie do porządku. Wysiadłam z pojazdu, kierując się za nią. Szła napięta niczym struna, z wystawionymi przed siebie rękoma, w których ściskała broń. Jej ruchy były tak płynne i naturalne jak czającego się drapieżnika. Bezszelestnie otworzyła drzwi i wpadła do środka. W pomieszczeniu panował mrok a tam gdzie docierało światło unosiły się drobinki kurzu. Widziałam jednak wszystko wyraźnie. Panował tam bałagan, co najwyraźniej było spowodowane szybką wyprowadzką blondyna.
– Pusto – zakomunikowała Christine, wychodząc z sąsiadującego pomieszczenia. Opuściła broń i zauważyłam, że wygląda na spokojniejszą. – Rozejrzyjmy się. – Kiwnęłam głową na znak zgody.
Po godzinnym przerzucaniu zatęchłych i zakurzonych rzeczy, doszłyśmy jednogłośnie do wniosku, że nic tu nie ma. Już miałam skierować się w stronę drzwi, gdy poczułam na sobie wzrok blondynki. Odwróciłam się powoli w jej stronę.
– Frey, musimy porozmawiać. – Poczułam jak przez moje ciało przechodzi dreszcz. Bałam się tej rozmowy, wiedziałam jednak, że zabierając ze sobą Christinie narażam się na nią. Czyżby wiedziała już o tym co zaszło pomiędzy mną a Theo? W końcu są parą, musiał jej powiedzieć. Jako że milczałam kontynuowała. – Odkąd do mnie przyszłaś dziwnie się zachowujesz. Myślałam, że chodzi o Ericka, że boisz się go spotkać. Jednak teraz jestem pewna, że to co innego cię trapi.
– Chodzi o Theo – wydusiłam z siebie, opadając ciężko na krawędź łóżka. W powietrze wzniosły się kłęby kurzu. Dziewczyna usiadła obok mnie.
– O Theo? Tego Theo? – zapytała, najwyraźniej zaskoczona. – Co z nim?
– Chodzi o to, że... – zaczęłam, ale po chwili zamilkłam. To było trudniejsze niż sądziłam. Westchnęłam ciężko, ocierając dłonie w spódnice. – To było by o niebo łatwiejsze, gdybyście nie byli parą.
– Parą? – spojrzałam zaskoczona na Christine, ale to ona wydawała się być w większym szoku. – Ja i Theo parą? Skąd ten pomysł? – Przez chwilę myślałam, że zerwali i stąd jej reakcja. Jednak doszłam do wniosku, że wtedy jej zachowanie byłoby inne.
– No tak. Theo wspominał mi, że jesteście parą, oraz że nie jest to zbyt dobrze odbierane w S.H.I.E.L.D.. – Blondynka wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
– Wybacz – wydusiła, nabierając powietrza przed kolejnym atakiem. – Ale Ja i Theo? O matko! Tylko on mógł wymyślić taką głupotę. – Wybita z toru, nie wiedziałam jak powinnam zareagować. Dlaczego skłamał? Czemu nie powiedział mi prawdy po tym co zaszło między nami? Po zdradzie Ericka i wygnaniu z ojczystej planety przez własnego ojca, resztkami sił chciałam wierzyć, że intencje Theo były czyste tak jak i moja naiwność względem niego.


Do domu udało nam się wrócić jeszcze przed moim bratem i Stevem. W środku zastałyśmy Theo i Natalie. Zignorowałam go, nadal nie mogąc uporządkować myśli. Nie dając mu szansy na rozmowę ze mną, postawiłam na towarzystwo pani Greyson.
– Napijesz się herbaty? – zapytała z jak zwykle troskliwym tonem, wstawiając już czajnik na kuchence. Kiwnęłam więc jedynie głową, posyłając jej uśmiech. Nadal nie mogłam się na dziwić jak w jednym człowieku mogło być tyle dobra. Usiadła obok mnie, zamykając w swoich dłoniach moją. – Tak bardzo ostatnio wychudłaś. – Wyszeptała z troską.
– To zapewne przez te ciągłe uciekanie – zażartowałam, nie chcąc jej smucić. Ta jednak wzmocniła uścisk.
– Wszystko wkrótce się skończy, zobaczysz.
– Oby Starzy Bogowie cię wysłuchali i tak się stało – wzniosłam oczy ku górze, na wzmocnienie tych słów. – Przepraszam, że Was w to wszystko wmieszałam – wydusiłam z siebie, zdając sobie sprawę w jakie kłopoty ich wciągnęłam. Kobieta jednak uśmiechnęła się szeroko, nachylając się w moją stronę.
– Kochanie, nie w takich tarapatach bywaliśmy. Jestem żoną agenta od 35 lat i uwierz mi, nie jedno widziałam i nie jedno przeżyłam. W dodatku rodzina musi trzymać się razem. – Puściła mi oczko, na co poczułam przyjemne ciepło w środku. Ci ludzie uważali mnie za swoją rodzinę.
– Dziękuję.
– W dodatku z Geralda żaden geniusz. Potrafi skopać bandytom tyłki, ale od myślenia w naszej spółce jestem ja. – Już chciałam coś powiedzieć, gdy usłyszałam w salonie głosy. Nim zdążyłam się odwrócić, do kuchni wszedł Thor w ramię z Kapitanem.
– Lady Grayson, czy mógłbym porozmawiać z panem domu? – Mój brat jak zwykle delikatnie się ukłonił. Całe życie dżentelmen. Uśmiechnęłam się pod nosem, czując na sobie wzrok Steva, który dosiadł się do stołu.
– Oczywiście. Jest na górze. Montuję zabezpieczenia w pokoju Frey, zaprowadzę cię. – Kobieta postawiła przede mną i Kapitanem herbatę, po czym wyszła wraz z moim bratem kuchennymi drzwiami. Upiłam łyk gorącego napoju, czując jak jego ciepło rozluźnia me ciało. Kątem oka ujrzałam jak Steve macha telefonem, jakby chciał z niego coś wytrząść. Widząc moje zdziwione spojrzenie, położył urządzenie na stole.
– Diabelskie ustrojstwo. Za nic w świecie nie mogę tego rozgryźć. Brzęczy co chwile a ja nie wiem o co mu chodzi. – Wytłumaczył, wskazując na nikomu winną komórkę.
– Ja ci z tym nie pomogę. Mnie nadal zastanawia jak można zamknąć czyiś głos w czymś tak małym. – Mężczyzna zaśmiał się, bezskutecznie próbując to zatuszować.
– Ale to jeszcze nic. Miałeś może do czynienia z Internetem? – kontynuowałam, upijając kolejny łyk. Blondyn uniósł ręce w geście obronnym.
– Do tej czarnej magii się nie zbliżam. – Wyjaśnił nadal rozbawiony.
– Skoro już o czarnej magii mowa, to naprawdę sądziłam, że Facebook jest Księgą Twarzy jakiegoś czarnoksiężnika. – Mężczyzna przytaknął.
– Z tego co słyszałem o nim to nie trudno się nie zgodzić. – Również się zaśmiałam, odsuwając dla bezpieczeństwa filiżankę z herbatą. – Dziwny jest ten świat.
– Najdziwniejszy w jakim byłam. – Dopiero po chwili zorientowałam się, że ktoś nas obserwuję. Spojrzałam na Theo, który stał oparty o framugę drzwi. Jego oczy lśniły od... zazdrości? Jego wzrok napotkał moje spojrzenie i delikatnie zelżał, już chciałam mu coś powiedzieć, gdy w domu rozległ się krzyk. Nim zdążyłam się poderwać, brunet już biegł w kierunku schodów. Biegłam za nim, słysząc za plecami kroki Steva. Krzyk był kobiecy, jednak zbyt piskliwy jak na Natalie czy też Christine. We trójkę wpadliśmy do mojej sypialni, gdzie reszta stała w kole otaczając intruza.
– Lana? – wydusiłam z siebie, widząc swoją przyjaciółkę. Ta stała z szeroko otwartą buzią, palcem wskazując Thora.
– Frey? Czy... czy ty też go widzisz? – Wydusiła, pobladła na twarzy.
– Tak – odpowiedziałam niepewnie, bojąc się jak zareaguję. Wydawała się bliska omdlenia. Ta jednak nagle ożyła, i na nowo zaczęła krzyczeć, tym razem z radości.
– O MÓJ BOŻE! Frey w twojej sypialni jest Thor. WE WŁASNEJ OSOBIE! – Jej wzrok powędrował w moją stronę i spoczął na postaci za mną. – O BOŻE! To Kapitan Ameryka? – Dziewczyna szybko łapała oddech, przerzucając wzrok z Thora na Kapitana. – Jak ci się udało ich obu zwabić do swojej sypialni? Osz ty lisico, niby taka cicha a tu patrzcie.
– Fu! Ten tutaj to mój brat – wyjaśniłam jej, wskazując na brata. Ta jeszcze bardziej otworzyła usta ze zdziwienia.
– Ale.. ale jak? To Thor!
– Tak to Thor. – westchnęłam. Zapowiadał się długi wieczór. – A ja nazywam się Frey Line As, jestem córką Odyna, pana dziewięciu królestw. Pochodzę z Asgardu. - Brunetka zdążyła wydusić tylko jedno, zanim osunęła się w ramiona mego brata.
- O mój...


HI! Czy ktoś mnie czyta? hah :D Serio, mam cichą nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest, choć to zrozumiałe jeśli Was nie ma. Minęło 6! miesięcy!! Masakra. Według mojej rozpiski, tej przed zawieszeniem, opowiadanie zakończyło by się 26 lipca - pierwsza księga. Teraz nie wiem czy w ogóle druga księga powstanie, ale na pewno dokończę pierwszą, mam przynajmniej taką nadzieję.
Rozdział jest trochę dziwny i na pewno zawiera błędy, ale nie pisałam od wieków, więc wybaczcie. Będę się starała natrafić przynajmniej na poprzedni tor.
Mam dla Was taką mini niespodziankę za oczekiwanie na nowy rozdział. Jest to nowa zapowiedź Freyki. Niestety YT mnie nienawidzi i usunął mi ścieżkę dźwiękową ,także musiałam dodać inną, która mniej pasuje. :D Mam jednak nadzieję, że zwiastun Wam się spodoba. (Dopiero teraz zauważyłam, że nie dodałam ani jednej sceny z Laną :O) Ściskam Was mocno <333 Witajcie z powrotem :* 





+  Dodałam nowy szablon :D Yay! Ale uwaga ,uwaga - może się on wkrótce zmienić haha. W tym mi coś nie pasi, także nawet go nie wykańczałam. :D

10 komentarzy:

  1. Matko z ojcem! Myślałam, że już nigdy tu nie wrócisz!
    Musiałam co prawda przypomnieć sobie, co było w poprzednich rozdziałach, gdyż trochę mieszali mi się bohaterowie. Ale strasznie się cieszę, że dodałaś nowy rozdział. Wiem, jak ciężko jest wrócić po dłuższej przerwie do pisania :)
    No to nieco zaczęło się rozjaśniać. Wyczuwam nowy romans. I, cholera, nie wiem, którą stronę wybrać. Uwielbiam Theo, a z Avengersów Kapitan zawsze był mi w jakiś sposób bliski. Może to ten urok osobisty.. Tylko dlaczego Theo twierdził, że ma dziewczynę? Frey musiała się naprawdę dziwnie czuć, wiedząc, że między nimi coś zaszło, a on, przynajmniej teoretycznie, jest zajęty.
    Czekam na następny! Oby szybko :) Grafika jest ekstra, możesz zostawić :P
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romansu to z tego nie będzie, ale przyjaźń jak najbardziej tak :D Choć zdradzę, że pierwotnie miała być ona z Kapitanem więc kto wie :D Dziękuję ślicznie <3

      Usuń
  2. Przeczytałam to jak było zawieszone. Uwierz, że ogarnąć tyle rozdziałów nie było łatwo. Ciągle tu zaglądałam z nadzieją i... proszę! Mam co chciałam ;) Sama nie wiem Theo czy Steve, jeden super, drugi jeszcze lepszy. Cieszę się z twojego powrotu i mam nadzieję, że tak szybko nas znów nie zostawisz
    Życzę dużo weny, buziaki
    Riv

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że opowiadanie się spodobało :) i dziękuję bardzo <3

      Usuń
  3. Theo mnie wkurzył. Nie wiem po co kłamał, lecz jak mówi stare powiedzenie "kłamstwo ma krótkie nogi" i zazwyczaj ciągnie za sobą niemiłe skutki. Straciłam do niego w pewnym sensie zaufanie i wydaje mi się, że Frey również. Za to Kapitan Ameryka urósł w moich oczach. Ma wspaniały kontakt z naszą bohaterką i... są słodcy razem! Końcówka mnie ubawiła. Frey jest jej winna długie wyjaśnienia dotyczące dwóch mężczyzn w jej sypialni. Haha uwielbiam ją! <3 Życzę Ci dużo weny i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tsaa mnie też wkurzył hah nawet jeśli sama to tak wszystko potoczyłam hah ^^ Jak Lana wpada to zawsze zwiastuję imprezkę haha :D Dziękuję bardzo <3

      Usuń
  4. Jedno słowo : zajebisty! !! Weny życzę i wytrwałości :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :) filmik zresztą też jest cudowny ^-^ czekam na kolejne rozdziały i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, z resztą jak każdy. Steve jest uroczy, ale moje serce ciągle należy do Theo. Filmik jest przecudowny. Życzę ci weny i czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń