son g

13.12.2014

IX List



Brak tlenu dawał mi się we znaki. Starałam skupić się na tajemniczej postaci, ale obraz przed moimi oczami całkowicie się rozmazał. Przycisnęłam szal do ust, walcząc o ostatnie hausty powietrza – na daremnie. Przez chwilę przez głowę przeszedł mi pomysł by zadzwonić po pomoc, ale wątpliwe było by ktokolwiek zdążył mi pomóc. Przed oczami zaczęłam dostrzegać czarne plamki, które zamieniały się w twarze moich bliskich. A więc to koniec. Tak zakończy się historia Bogini z Asgardu, potomkini wielkiego Odyna, siostry Thora. W chwili gdy zaczynałam się poddawać i pozwoliłam by moje płuca wypełniły się dymem, usłyszałam huk. W pierwszej chwili nie mogłam go zidentyfikować, ale czując kaskadę odłamków szkła na swojej skórze wiedziałam, że szyba obok mnie została rozbita. Chłodne, rześkie, zimowe powietrze wypełniło wnętrze samochodu, przynosząc mi bolesną ulgę. Skurczone od smogu płuca pozwalały jedynie na płytkie wdechy. Podniosłam zaskoczona głowę i wtedy czyjeś ręce chwyciły mnie, zagarniając ku górze. W pierwszym odruchu chciałam zacząć walczyć, ale zanim zaczęłam się szamotać doszło do mnie, że nie ma to w zupełności sensu. Osoba, która w tej chwili miała mnie w swoich rękach, posiadała w nich także moje życie. W tej chwili nie byłam w stanie walczyć. W momencie gdy nieznajomy zagarnął mnie w swoje ramiona, wraz ze mną odbiegając od płonącego samochodu, zrozumiałam kim jest.
– Theo – wychrypiałam, przyciskając rozgrzaną twarz do jego piersi. Mężczyzna zatrzymał się i kucnął. Nie odsuwając się od niego, wzniosłam oczy ku górze, by móc ujrzeć jego twarz. Będąc blisko niego sprawiało, że nawet rozsadzający płuca ból nie miał znaczenia.
– Jestem tu – wyszeptał, dłonią odgarniając mi włosy z twarzy i lustrując w poszukiwaniu obrażeń.
– Jak ty? – zaczęłam, ale mówienie okazało się zbyt dużym wysiłkiem.
– Samochód ma wbudowany nadajnik. Pamiętasz? Nigdy nie zostawię cię samej – Starałam się uśmiechnąć, ale moim ciałem wstrząsnął kaszel.
– Ktoś był.. las... – wysyczałam, pomiędzy wdechami. Ciało mężczyzny napięło się niczym struna a on sam przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie. Jego wzrok niczym czujnej zwierzyny patrolowało teren a cisza, która nastała była przerywana jedynie przez palący się pojazd oraz mój kaszel. W pewnym momencie moje uszy przeszył straszliwy huk a oczy oślepił blask. Theo nachylił się nade mną, osłaniając mnie własnym ciałem.
– Jesteśmy tu łatwym celem – wychrypiał biorąc mnie na ręce. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę ,że właśnie wybuch samochód, w którym jeszcze przed chwilą się znajdowałam.





– Gdzie jesteśmy? – zapytałam z trudem nie otwierając oczu. Poczułam jak Theo gwałtownie hamuję, po tym jak jechał z taką prędkością o jaką nie podejrzewałam żaden z samochodów.
– Wszystko będzie w porządku – Drzwi od strony kierowcy otworzyły się a następnie zamknęły. Po chwili poczułam powiew powietrza i ręce Theo, który wyciągnął mnie z pojazdu. Spojrzałam na niego, gdy w skupieniu wnosił mnie do środka. Wiedziałam, że przywiózł mnie do szpitala, ale nie miałam zamiaru narzekać. Zmieniłam zdanie gdy oddał mnie w ręce lekarzy.
– Będę tuż za tobą – usłyszałam, gdy jeden z mężczyzn wstrzyknął mi coś w ramię. W następnej chwili świat zaczął się rozmywać a ja sama straciłam przytomność.
Gdy ponownie się ocknęłam, czułam się jeszcze gorzej niż poprzednio z tą różnicą, że oddychanie nie sprawiało mi już kłopotu. Zapewne dzięki masce tlenowej, która przysłaniała mi połowę twarzy. Chciałam ją ściągnąć ale poczułam ,że ktoś trzyma mnie mocno za rękę. Obróciłam się i ujrzałam czekoladowe tęczówki Theo, wpatrzone we mnie z troską.
– Witaj nieznajoma. – Wysilił się na uśmiech, przejeżdżając kciukiem po mojej dłoni.
– Witaj – wyszeptałam, ale mój głos został stłumiony przez maskę. Uniosłam już drugą dłoń w zamiarze jej ściągnięcia, ale mężczyzna mnie powstrzymał.
– Nie tak szybko. – Chwycił moją drugą dłoń i zamknął ją w swojej. – Nałykałaś się sporo dymu. Musisz pozostać na obserwacji i za nic nie ściągać tej maski, ok? – przytaknęłam na znak zgody, choć nie podobała mi się wizja pozostania tutaj. Tym bardziej, że gdzieś na zewnątrz czaił się zabójca, którego jedynym celem jest zabicie mnie, w dodatku za pomocą ognia. Dlaczego właśnie ogień? Jestem człowiekiem, może mnie zabić czymkolwiek.
– Nie martw się. Nie ruszę się stąd ani na krok. Na zewnątrz czekają państwo Greyson oraz Christine. Wszystko będzie dobrze. – Jego szczęka zacisnęła się. – Złapię tego, który Ci to zrobił. Nigdy więcej się do ciebie nie zbliży. Obiecuję.




Szpital opuściłam dopiero dwa dni później pod wieczór, z całą listą zaleceń od lekarza. Byłam tak wykończona tym odpoczywaniem i leżeniem, że nie mogła się doczekać porządnej kąpieli i ciszy. Potrzebowałam chwili samotności i to natychmiast. Kazałam więc wszystkim się rozejść, tłumacząc im, że nie muszą ze mną siedzieć, gdy będę spać i udałam się do swojej sypialni. Z ulgą zamknęłam za sobą drzwi.
– Frey – usłyszałam jakże dobrze znany mi głos. Stojąc do postaci tyłem, oparłam czoło o zimne drzwi, nie będąc gotowa na tą rozmowę.
– Erick – wyszeptałam, powoli się odwracając. – Co tu robisz? – Starałam się brzmieć jak najmniej surowo, ale nie mogłam nic poradzić na złość, jaka kwitła we mnie od naszego poprzedniego spotkania. Blondyn pokonał w kliku krokach dzielącą nas odległość i niespodziewanie położył swoją dłoń na moim policzku. Jego dotyk nadal wywoływał we mnie dreszcze, jednak ich znaczenie było inne. Nie chciałam go ranić, lecz strąciłam jego rękę odsuwając się. – Co tu robisz?
– Słyszałem o wypadku. Musiałem zobaczyć na własne oczy, że nic ci nie jest. – jego głos wydawał się szczery, co jedynie jeszcze bardziej komplikowało sprawy.
– Jestem cała – wyszeptałam łagodniej, siadając na krawędzi łóżka. Przyjrzałam się mężczyźnie. Jego złote włosy, jak zwykle niesfornie opadały na czoło, zmiękczając jego ostre rysy. Zaś szare tęczówki, pełne złotych refleksów, na zawsze pozostaną dla mnie oczami przyjaciela, chłopca, którego znam całe życie i któremu ufałam całym swoim sercem. Przynajmniej tak było kiedyś. Spuściłam wzrok nie dając ponieść się emocjom. Wtedy spostrzegłam, że mężczyzna ściska coś w dłoni. Podążył on za moim wzrokiem, wyciągając przed siebie dłoń.
– To do Ciebie – wyszeptał niepewnie. Zauważyłam, że jego dłoń drży i nie mogłam odgadnąć dlaczego.
– Co to? – Spytałam, wyciągając w jego kierunku dłoń. Ten cofnął ją w pierwszej chwili, lecz w końcu podał mi kremową, pomiętą kopertę. Gdy tylko ujrzałam pękniętą pieczęć, tak dobrze mi znaną, wiedziałam kto napisał ten list.
– List od twojej matki – wyszeptał to co samej udało mi się odgadnąć. – Ja.. nie wiedziałem... – zaczął, ale pod wpływem mojego wzroku zamilkł.
– Czytałeś go – warknęłam z wyrzutem.
– Musiałem. Nie chciałem byś cierpiała. – Jego słowa niby mające na celu mnie uspokoić, wywołały jedynie jeszcze większą panikę. – Odkąd go masz?
– Od przybycia – odpowiedział skruszony. Starałam się go ignorować i pośpiesznie wyjęłam ze środka kartkę, zapisaną starannie runami przez moją rodzicielkę. W powietrzu uniosła się nutka jej kwiatowych olejków. Poczułam jak moje oczy wypełniają się łzami.



Ukochana Córko.
Moje Słońce.


Dni bez Ciebie zdają się dłużyć w nieskończoność a Twoja absencja dotkliwie dotyka nas wszystkich. Pałac jeszcze nigdy nie był tak cichy i pusty. Czasami gdy przechadzam się korytarzami, zdaję mi się, że słyszę Twój śmiech. Kochanie...
Jednak najbardziej bolesna jest myśl, że przebywasz tam sama, bezbronna, pełna nienawiści i złości. Gdy tylko zamykam oczy widzę Twoją twarz, wykrzywioną przez złość i twe oczy... Zazwyczaj pełne życia, miłości, dobra i światła, w tamtym momencie tak zimne, pełne bólu i skierowane we mnie. Wybacz mi skarbie.
Dlatego postanowiłam wyjaśnić Ci wszystko. Musisz wiedzieć, dlaczego twój Ojciec tak postąpił i czemu ja Cię nie broniłam. Och skarbie, gdyby sytuacja była inna, odeszłabym z Tobą, gdyby zaszła taka potrzeba. Jesteś moim Słońcem, nie zapominaj.

Jak wiesz Odyn nigdy nie podejmuję decyzji pochopnie, ani pod wpływem emocji. Tak było i w tym przypadku. Pożar w twych komnatach nie był wypadkiem, ani Twoją winą. Odkryto, że wywołały go czary i ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, chciał skrzywdzić Ciebie, moja Córko. A do tego dopuścić nie mogliśmy. Twoja obecność w Asgardzie byłaby wyrokiem na twe życie. Odyn podjął jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu i trapi go to po dziś dzień. Nie mamy pewności, że tam na Ziemi będziesz bezpieczna, ale musieliśmy zaryzykować. Dla Twojego dobra. Sytuacja w pałacu jest napięta. Odyn zdecydował się nie mówić o niczym Thorowi, co doprowadziło do zatargu pomiędzy nimi. Twój brat nie może zrozumieć decyzji Twojego ojca o wygnaniu Ciebie i wątpię by bez poznania prawy mu kiedykolwiek wybaczył. Dla naszego dobra i spokoju musimy jak najszybciej znaleźć zamachowca. A wtedy, masz moje słowo kochanie, że zapłaci za zamach na twoje życie oraz za każdy dzień naszej rozłąk, bowiem nikt nie powinien rozdzielać matki od jej dziecka.
Loki, który nienawidzi ludzi przyjął Twoje wygnanie najgorzej z nas wszystkich. Mam nadzieję, że Bogowie obdarują jego duszę pokojem. Córko, modlę się do Starych Bogów by opiekowali się Tobą.

Kocham Cię
Twój Księżyc
Mama




Krople spływały na kartkę, rozmazując tusz. W mojej głowie niczym echo rozbrzmiewały słowa mamy, wymieszane z wspomnieniami kołysanki, którą śpiewała mi gdy byłam dzieckiem. Gdy moim ciałem zaczęły wstrząsać dreszcze, poczułam dłoń na swoim ramieniu. Strząchnęłam ją, gwałtownie wstając.
– Wynoś się. – Gardłowy dźwięk mojego głosu, przeraził mnie, ale mimo wszystko zachowałam obronną postawę. Nie chciałam go teraz widzieć.
– Frey – szept Ericka drażnił moje uszy. Wiedziałam, że jeśli zaraz stąd nie wyjdzie powiem coś co mogę później żałować.
– Wyjdź! – dodałam głośniej. Blondyn spojrzał na mnie, z bijącym z oczu bólem i skierował się w stronę okna. Nie sprawdzając czy już sobie poszedł, opadłam z powrotem na łóżko, dając łzom płynąć. Czułam jakbym miała zaraz rozpaść się na kawałki. Całą ta sytuacja, wszystko mnie przerastało. Czułam się jak pojedynczy kamyk na pustyni.
– Frey? – Spojrzałam w stronę drzwi, gdzie stał Theo. Spanikowana spojrzałam na otwarte okno, na szczęście po Ericku nie było nawet śladu. Nie wahając się ani chwili, poderwałam się i podbiegłam do bruneta. Wpadłam w jego otwarte ramiona, przytulając go z całej siły.
– Boję się – wyznałam nie mogąc przestać się trząść. Theo jak zwykle napiął się, wpatrując się w okno.
– Ktoś tu był?
– Nie. – Nie chciałam teraz rozmawiać z nim o Ericku. – Tylko tobie mogę ufać.
– Jeśli chcesz mogę nie odstępować cię nawet na krok, co ty na to? Będziemy chodzić razem nawet do łazienki. – Spojrzałam na niego zaskoczona. No cóż, wizja kąpieli z nim nie była zła, ale cała reszta niezbyt zachęcająca. Mimowolnie się zaśmiałam, na nowo przykładając policzek do jego piersi. Przymknęłam oczy, delektując się tą chwilą.
– Jak to możliwe bym czuła się przy tobie tak bezpieczna? – zapytałam retorycznie, uspokajając oddech. Mężczyzna odsunął mnie od siebie kawałek i podniósł mi dłonią podbródek
– Frey, wtedy w szpitalu mówiłem szczerze. Nie pozwolę by ktokolwiek cię skrzywdził. – W jego spojrzeniu było coś nowego, coś czego do tej pory nie zaważyłam. Zazwyczaj czujne i skupione, teraz jego oczy zdawały się błyszczeć. Ułożyłam delikatnie swoją dłoń na jego policzku, czując na skórze delikatnie drapanie zarostu.
– Mówisz tak ponieważ jesteś moim opiekunem? Takie jest twoje zadanie? – Nasze spojrzenia złączył się a twarze dzieliły milimetry.
– Nigdy nie byłaś tylko moją podopieczną. Oddałbym za ciebie życie nie dlatego skąd pochodzisz i jaki mam rozkaz, ale dlatego jaka jesteś. Jesteś kimś wyjątkowym Frey. Wątpię by ktokolwiek na tym świecie czy też w innym, posiadał tak czyste i piękne serce. Dla niego warto umrzeć.
– Więc podoba ci się tylko moje serce? – Zapytałam szeptem, czując jego oddech na swoim policzku. W ułamku sekundy brunet przysunął się do mnie a nasze usta się połączyły. Wpierw delikatnie, prosząc mnie o pozwolenie. Pogłębiłam pocałunek a nasze dłonie zaczęły wędrować po naszych złączonych ciałach. Jego silne ręce uwięziły mnie w szczelnym uścisku. I nagle brunet odsunął się ode mnie tak gwałtownie, że oboje straciliśmy równowagę. Pociągnięta przez niego, upadłam obok niego na ziemię.
– Theo? – zapytałam niepewnie. Brunet kulił się i krzyczał, trzymając się za głowę. – Theo?! – powtórzyłam głośniej spanikowana. Jego tęczówki rozszerzył się, gdy spojrzał na mnie.
– Frey – wydusił z siebie z trudem. Jego wzrok wydawał się nie należeć do niego. Był pełen bólu i przerażenia. – Pomóż mi – wyszeptał ledwie słyszalnie, zanim stracił przytomność.


Zła kobieta ze mnie jest, wiem ^^ Musiałam tak skończyć. xD Mam w sobie jakąś cząstkę zła. Serdecznie witam nową czytelniczkę Ane M <3. Zastanawia mnie jednak gdzie podziali się inni (nie wszyscy opf course nie zapomniałam o Was V and L <3 ) Mam nadzieję, że wasze zniknięcie jest spowodowane jedynie brakiem czasu :D
Jak widzicie zmienił się wygląd bloga (znowu) Co o nim sądzicie? Bo ja nadal jestem niezdecydowana.
Mam szczerą nadzieję. że rozdział Wam się spodobał :*
W spisie treści znajdziecie już nazwę wszystkich rozdziałów i ich ilość. <3
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku <3 Ps. Na nagłówku jest coś ukryte, gdy na to najedziesz pokaże się :D

9 komentarzy:

  1. Skoro sama zauważyłaś, że jesteś zła, to nie będę już tego powtarzać, ale czemu tu? XD Teraz będzie w przybliżeniu miesiąc czekania! Jak tak można? (Wiem, że można XD)
    Rozdział oczywiście awesome! Tragicznie mi się podoba ta historia i dlatego nie mogę znieść takich odstępów między rozdziałami ;)
    I też mnie zastanawia, dlaczego ogniem? I w ogóle dlaczego? Oj, co raz więcej zagadek tworzysz, ale i kreujesz nową, fantastyczną parę zakochanych ^^
    Również życzę Wesołych i Szczęśliwego ;)
    Pozdrawiam,
    V

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje również życzę Wesołych :) <3
      Tak wiem długa ta przerwa, niestety nie będę miała jak go napisać wcześniej. Za to w ferie później nadrobię :D
      dziękuje bardzo <3

      Usuń
  2. Bardzo miła niespodzianka mnie spotkała w tą smutną i zimną niedzielę :)
    Rozdział cudowny, jak zwykle zresztą. To strasznie nudne tak ciągle słodzić, ale naprawdę nie mam do czego się doczepić :)
    Tak myślałam, że Odyn nie bez powodu odesłał Frey na Ziemię, ale myślałam, że Thor i Loki o tym wiedzą... no przynajmniej Thor, bo nie protestował, kiedy Odyn podjął taką, a nie inną decyzję. Teraz przynajmniej ta sprawa się wyjaśniła :)
    Frey i Theo to wspaniała para, tylko co będzie z Christine. To może mocno namieszać między nimi. Erik mnie denerwuje. Szczerze to nie wiem dlaczego, ale jakoś nie mogę go znieść. Pozostaje jeszcze sprawa tajemniczego zabójcy i powód.
    Nawet nie wiesz, jak ucieszyła mnie informacja, że aż dwa rozdziały będą poświęcone retrospekcjom. Nie wiem jak wytrzymam do następnego rozdziału. Mam nadzieję, że szybko się z nim uporasz i nie każesz nam długo czekać :D
    Pozdrawiam!
    Ana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och u mnie ta niedziela przypomina piekło, tyle nauki haha :D
      Uff cieszę się, że Ci się podoba :D Dziękuje bardzo, postaram sie rozdział dodać jak najszybciej tylko będę mogła :)

      Usuń
  3. W liście jest "Twoja abstynencja", a nie powinno być "Twoja absencja"? Taka drobna uwaga.
    Poza tym ten list trochę mnie zaskoczył, a później dorzuciłaś jeszcze Theo i to co się wydarzyło na końcu... Ciągle mnie zaskakujesz, a ja nie potrafię rozgryźć, co i jak, gdzie i kto. Naprawdę.
    Nowy wygląd bloga jest super. Odpowiada mi bardziej niż poprzedni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Matko! Masz rację, lecę poprawić haha :D ah to dobrze, że udaję mi się Cię zaskoczyć :D Sądzę, że wkrótce zaczniecie się domyślać w kilku kwestiach :)
      Dziękuje bardzo :* <3

      Usuń
  4. Powiew świeżości mrr miluśko i jak szybko się rozdział pojawił no sprężyłaś się (Oklaski dla Lean oklasku ludzie).Rozdział naprawdę mi się spodobał wgl szkoda mi tylko Theo noo mam nadzieję że wiesz jakoś ekhem rozwiniesz ten wątek.
    Pozdrawiam Lupin
    Ps. Zapraszam do siebie w wolnej chwili ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję :* Rozwinę, rozwinę :D <3

      Usuń
  5. No zabiję Cię... zabije! Albo w sumie nie... bo to jest właśnie plus nadrabiania :D Zaraz sobie przejdę do kolejnego rozdziału i zobaczę co się stało :P Nie lubię Ericka. Jak mógł przetrzymywać jej własność! Ukuło mnie w serce, że źle przyjął jej odejście Loki... czyli jest dobrym charakterem <3 A ja go takim uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń