son g

10.01.2015

X Zdrada



Niepewność o bliskich od zawsze była moim najgorszym lękiem. Od dziecka właśnie to uczucie nie pozwalało mi odetchnąć. Ciągłe bitwy, starcia i towarzyszący im niepokój, były moim cieniem, który przyćmiewał szczęśliwe dni. Wystarczyła jedna iskra, jedna mała niepewność by moje serce zaczęło bić płochliwie. Jak dziś pamiętam dzień, gdy Thor odniósł pierwsze poważne obrażenia w walce. Wwieziono go do pałacu na wozie ciągniętym przez jego konia. Jego złote włosy, twarz i ubrania były pokryte zaschniętą krwią. Jego zawsze witalne ciało, w tamtej chwili było pozbawione życia. Frigga nie chciała bym ujrzała go w takim stanie, jednak nikt na ziemi ani nawet spoza niej nie był w tamtej chwili zdolny mnie powstrzymać. Moje młode, niewinne serce zamarło na całe trzy dni. W tym czasie sama się rozchorowałam i tym samym wprawiłam w smutek rodziców, ale nie potrafiłam odejść od łoża brata. Od tego zdarzenia już nigdy nie miałam zaznać spokoju. Ostatnie czasy utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Zdrada Lokiego, wygnanie Thora, rozstanie z Erickiem i... Theo. Tym razem sytuacja jest o tyle gorsza, że tak naprawdę nikt nie wie co mu jest.
Oderwałam na chwilę spojrzenie od jego twarzy i spojrzałam na siedzącą obok mnie Christine. Błękit jej oczu był zmącony przez strach i wprowadzał mnie w jeszcze dotkliwsze poczucie winy. Jak mogłam siedzieć obok niej, w szpitalnej sali czuwając nad jej chłopakiem kilka godzin po tym jak się z nim całowałam. Byłam najgorszą przyjaciółką we wszelkich istniejących światach. Czując straszną ochotę wykrzyczenia jej co zrobiłam, wstałam nie chcąc dopuścić do tej głupoty.
– Przyniosę nam kawy – wyszeptałam jedynie, pośpiesznie opuszczając salę. Czułam jak poczucie winy wyżera mnie od środka. W dodatku nie mogłam znieść widoku Theo, który leżał bez życia, a ja miałam jedynie ochotę pocałować go jak w dziecięcej bajce, byle tylko się zbudził.

Zatrzymałam się przy automacie, opierając zmęczoną głowę o jego chłodną szybę. Miałam wrażenie jakbym miała zaraz pęknąć od natłoku mych myśli i emocji. Czy to w ogóle możliwe by tyle różnych rzeczy wydarzyło się w tak krótkim czasie? Westchnęłam, powoli się prostując. Zrezygnowana spojrzałam na zawartość automatu i wtedy go ujrzałam. Jego odbicie było tak wyraźne, że aż nie realne. Chciałam pośpiesznie odwrócić się i rzucić mu w ramiona, ale zamiast tego zacisnęłam pięści i powoli zwróciłam się w jego stronę.
– Erick – wyszeptałam zdławionym głosem. Mężczyzna spojrzał na mnie z tak dobrze znaną mi czułością.
– Frey – Jego ton sprawiał mi ból i rozkosz równocześnie. Chciałam zapomnieć o wszystkich podejrzeniach co do niego, dowodach, które na nim ciążyły i moich własnych lękach, ale nie potrafiłam. Jedyne czego byłam pewna stojąc naprzeciwko niego, to to, że żadne z nas nie jest tym kim było w Asgardzie. Gdy jego dłoń powędrowała w moja stronę, zrobiłam mimowolnie krok do tyłu, uderzając tym samym plecami o szybę za mną. Zauważyłam cień rozczarowania przemykający przez jego twarz i po raz kolejny tego dnia poczułam ukłucie winy. Zabrał rękę i przejechał nią przez swoje gęste, poskręcane włosy, które jak zwykle lśniły.
– Musimy porozmawiać – wyszeptał. Kiwnęłam jedynie głową na znak zgody i odeszłam kawałek na bok, w razie gdyby Christine zechciała mnie szukać. Gdy znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości od sali Theo, Erick nerwowo strzelał palcami. Uśmiechnęłam się delikatnie by zachęcić go do mówienia.
– Nie byłem z tobą szczery. – wydusił z siebie a ja zwalczyłam ochotę by prychnąć. Nie powiedział jak na razie nic o czym bym nie wiedziała. – Jest coś co przed tobą ukrywałem, powód mojego przybycia tutaj. – Widziałam jak wiele kosztowało go mówienie. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanym, no może poza tym jednym razem, gdy wyznał mi co do mnie czuje. Chciałam go ponaglić, ale wiedziałam, że da to odwrotny efekt od oczekiwanego. Chwyciłam więc jego dłoń i zamknęłam w swojej, by dodać mu otuchy. – To prawda, że przybyłem tutaj dla Ciebie. Jednak moje powody mają swoją istotę głębiej niżeli się spodziewasz. – Zmarszczyłam brwi zdziwiona.
– Och wiewiórko. – Tym razem pozwoliłam mu dotknąć mojej twarzy. Jego dotyk nadal wywoływał u mnie dreszcze, ale coś się zmieniło. Kiedyś najbardziej we wszechświecie pragnęłam jego dotyku, tylko jego. W tej chwili mój umysł porównywał go z Theo i o dziwo, to obecności bruneta pragnęłam bardziej. Spuściłam wzrok by blondyn nie ujrzał w moich oczach rozczarowania.
– Nie jesteśmy tu jedyni. – W pierwszej chwili na nowo na niego spojrzałam, bowiem nie zrozumiałam sensu jego słów. Oczywiście, że nie byliśmy sami. Znajdowaliśmy się w szpitalu, pełnym ludzi. Gdy jednak dostrzegłam w oczach Ericka cień, wiedziałam co miał na myśli.
– Kto? – zapytałam szeptem, czując jak moje mięśnie sztywnieją.
– Nie wiem jeszcze, ale nadal staram się tego dowiedzieć. Ktokolwiek to jest, przybył tu za tobą. Frey, ktoś chcę cię zabić. – dodał ostrzejszym tonem. Poczułam jak świat przed moimi oczami zaczyna wirować. Wyciągnęłam przed siebie dłonie, chcąc zablokować wszelkie czynniki z zewnątrz.
– Frey? – Erick zbliżył się do mnie zaniepokojony.
– Wystarczy. Chcę zostać sama, ja... ja muszę pomyśleć – jęknęłam, bezwolnie naciskając przycisk windy, choć nie wiedziałam, gdzie miałam nią pojechać. Powstrzymałam Ericka przed wejściem do niej ze mną. – Porozmawiamy później. Dziękuję za podzielenie się ze mną tą informacją. – Zanim drzwi zamknęły się przede mną, odcinając mnie od niego, ujrzałam parę oczu, przepełnionych bólem i miłością. Oczu, które kiedyś pragnęłam widzieć każdego ranka i każdej nocy, a których widoku w tej chwili nie mogłam znieść.



Pojechałam na sam dach, pewna, że świeże powietrze mi pomoże. Tak samo jak tlenu brakowało mi pomysłów na to co się dzieje. Erick mógł być niewinny, ale także mógł wymyślić całą tą sprawę by odsunąć od siebie podejrzenia. Kolejny Asgardczyk? Cała sytuacja całkowicie mnie przerosła i wiedziałam, że potrzebuję pomocy kogoś dorosłego, kogoś kto ma doświadczenie w takich sprawach. Wyjęłam drżącą dłonią telefon z kieszeni i wyszukałam numer.
– Agent Coulson, słucham? – Znajomy głos po drugiej stronie dodał mi otuchy.
– Synu Coula, jak dobrze cię słyszeć.
– Frey? Coś się stało? – nie musiałam znajdować się naprzeciwko niego by wiedzieć, że zaniepokoił go mój telefon. Nawet nie wiem, w którym momencie słowa same zaczęły płynąć z moich ust. W ciągu kilku minut streściłam mu wszystko co miało miejsce odkąd mnie tu sprowadził.
– Przyjadę jak najszybciej tylko będę mógł, masz moje słowo. Dowiem się kto za tym stoi. – Poczułam olbrzymią ulgę słysząc te słowa. Z głośnym westchnięciem podziękowałam mu i rozłączyłam się. Gdy tylko zdołałam to zrobić telefon na nowo się rozdzwonił, tym razem jednak nie był to agent Coulson. Na wyświetlaczu niczym znak ostrzegawczy pojawiło się imię Christine. Poczułam jak dłoń trzymająca urządzenie zaczyna się trząść, więc wzmocniłam ucisk. Nie odebrałam, lecz pośpiesznie ruszyłam w stronę windy. Drogę z dachu z powrotem do sali Theo pamiętam jak przez mgłę. Dopiero stojąc obok jego łóżka i wpatrując się w jego roztwarte oczy, znowu byłam w stanie oddychać.
– Dzięki Bogom – wyszeptałam, mając ochotę zacząć się śmiać ze szczęścia.
– Któremuś na pewno – odpowiedział z bladym uśmiechem, nadal osłabiony. Christine stała obok niego, po drugiej stronie łóżka, ściskając jego dłoń.
– Porozmawiam z lekarzem – powiedziała entuzjastycznie, widocznie szczęśliwa. Po raz kolejny poczułam ten nieprzyjemny ucisk w żołądku. Jednak zignorowałam go, gdy doszło do mnie, że zostałam z Theo sama w sali. Podeszłam bliżej, zbyt zdenerwowana by usiąść.
– Och, to wszystko moja wina. – Wykrztusiłam, nie mogąc spojrzeć mu w oczy.
– Dlaczego tak sądzisz? Oczywiście, że to nie twoja wina. – Spojrzałam na niego czule, sądząc, że mówi tak ponieważ nie chcę bym czuła się winna. Tylko, że on wyglądał na kompletnie zaskoczonego moimi słowami.
– W końcu stało się to gdy byłeś ze mną... – zaczęłam, ale widząc, że jego zdziwienie się pogłębia zamilkłam. – Co ostatnie pamiętasz? – Brunet skierował wzrok wprost na sufit zamyślony.
– Odwieźliśmy się do domu ze szpitala. Wróciłem do domu i... tyle. Musiałem zemdleć.
– Co tu się dzieje?! – wrzasnęłam, tracąc nad sobą panowanie. Theo uniósł się na łokciach chcąc usiąść.
– Frey? – Mimo słyszalnego niepokoju w jego głosie, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi.
– Muszę iść. – Nie odwracając się za siebie, wybiegłam na korytarz. Tam także nie zwalniając biegłam przed siebie, nie zważając na innych ludzi. Wszystko wokół ucichło i jedyne co docierało do moich uszu to mój własny, przyśpieszony oddech. Nawet będąc już na dworze nie zwolniłam, póki nie dostałam się do samochodu. Oparłam głowę o kierownice i bez dłuższego zastanawiania się przekręciłam kluczyć w stacyjce. Wiedziałam dokąd mam jechać, to było tak oczywiste jak to, że słońce wschodzi na wschodzie a zachodzi na zachodzie. Nim jednak dotarłam na miejsce, zdołałam się odrobinę uspokoić.Wychodząc z pojazdu spostrzegłam, że w budynku nie paliło się ani jedno światło. Tym lepiej dla mnie. Zgarbiłam się i niepostrzeżenie podeszłam do drzwi. Były ku mojemu zaskoczeniu otwarte. Wchodząc do środka miałam nieodpartą ochotę zapalić światło, jednak moja ukryta osobowość złodzieja podpowiedziała mi, że to zły pomysł. W tej sytuacji moim jedynym źródłem światła była lampa po drugiej stronie ulicy. Rozejrzałam się po niewielkim pomieszczeniu. Nic się tu nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty. Skórzany pas, który został mi skradziony nadal leżał na swoim miejscu, niczym trofeum. Zaczęłam się zastanawiać gdzie jest Erick? Co takiego pilnego miał do zrobienia po naszej ostatniej wizycie, że nie było go tutaj? Nie wiedząc ile mam czasu, podeszłam do biurka stojącego blisko okna. Leżała na nim jakaś księga, była stara i oprawiona w ciemną skórę. Od razu wiedziałam, że pochodzi z Asgardu. Zauważyłam także, że ma pozaznaczane czerwoną wstążką strony. Otworzyłam na jednej z nich. Był na niej rysunek przedstawiający pentagram oraz runy.
– Przyzywanie ognia – przeczytałam na głos i poczułam jak moje gardło się zaciska. Otworzyłam kolejną z zakładek, a potem kolejną i kolejną. Opętanie, wymazywanie pamięci, im więcej czytałam, tym mniej powietrza dostawało się do moich płuc. Chciałam przewrócić kolejną stronę, ale mój wzrok wyłapał jakiś ruch po drugiej stronie ulicy. Uchyliłam drzwi i będąc pewna, że nikt mnie nie widzi, wyszłam na zewnątrz. Zamiast do samochodu pobiegłam kawałek przed siebie, po czym skręciłam w jakąś ślepą uliczkę. Oparłam plecy o zimny ceglany mur, czując jak me ciało bezwładnie osuwa się na ziemię.
– Dlaczego? – jęknęłam, nie mogąc w to uwierzyć. Podejrzewałam go o to, ale ujrzenie tego na własne oczy było o wiele boleśniejsze. Podkuliłam kolana pod brodę i pozwoliłam łzom lecieć. Trzęsąc się od płaczu, kołysałam się, w myślach błagając Bogów by ten koszmar wreszcie się skończył.


Och, czy tylko mi się zdaję czy Frey'ka wariuje? Hahaha :D Spokojnie, wszystko wkrótce się skumuluję i ktoś wreszcie wybuchnie :D.
Nie mogę uwierzyć, że dodałam rozdział na czas hahah. :D Robię postępy.
Chciałabym Was serdecznie zaprosić na moje nowe opowiadanie FF tym razem o Zimowym Żołnierzu, och taaak :D Red Sky at Morning, liczę na Wasze opinie. <3

9 komentarzy:

  1. Tak, Frey zdecydowanie wariuje XD Kto by nie wariował przy takim natłoku zdarzeń?
    I zadam Ci teraz to samo pytanie, które zadaje sobie Frey: Dlaczego?
    Nie potrafię znaleźć motywów Ericka... A może ktoś go wrabia?
    Pisz szybko rozdział, bo można oszaleć XD
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział już za tydzień :D <3 sesja się zbliża to i ja robię wszystko byle się nie uczyć haha <3
      tak, tak skomplikowana to sprawa. :D
      Dziękuję :*

      Usuń
  2. Frey świruje, no co jak co XD Ale nie ma się co dziwić. Dzieje się wiele, ba... tyle, że każdy by chyba zwariował i nie całkiem wiedział co jest prawdą, a co tylko wymysłem.
    Czekam na kolejny rozdział. Lecę czytać FF o Zimowym Żołnierzu. A co! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :* Taak ja sama bym ześwirowała :D albo położyła się w pozycji embrionalnej i płakała , taaak to bardziej prawdopodobne :D

      Usuń
  3. Świetne opowiadanie, takie na które od dawna czekałam, szczególnie, że pojawia się .T.A.R.C.Z.A i moi ukochanie z Asgardu..<3
    Podoba mi się postać Frey, jako siostra Thora i Lokiego... No i Theo, mój faworyt. Czemu wymazano mu ten pocałunek z Frey? Ona ma wyrzuty sumienia, a On tego nie pamięta i będzie sobie żył tak jakby nic się nie stało.. ;( Tak długo czekałam na to, a to buch... Mam nadzieję, że Theo sobie szybko o tym przypomni!! Co do Erika to hmm... mam nadzieję, że jednak okażę się, że to wszystko to nie jego sprawka, chociaż nie zdziwiłabym się, aczkolwiek dlaczego by to zrobił? No bo skoro byli razem, kochali się oboje, to co Nim kieruje? A może robił to wszystko, aby zemścić się na Odynie za to, że musi żyć w tej dzielnicy wygnańców? Ciekawe i mam nadzieję, że szybko Nam to wyjaśnisz!!
    Czekam na kolejny rozdział!
    Ściskam,
    Sky

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo <3 Sama nad tym ubolewałam, bo tyle czekałam na ten pocałunek no ale mus to mus haha :D kto to wie, może sobie przypomni (ja wiem, ale na razie ani mru mru)
      ^^

      Usuń
  4. Co ty robisz z tą Frey ? Do wariatkowa z nią coraz bardziej mam wrażenie. Wiem że można się bać ale bez przesady ;P
    Fajnie że nie zamordowałaś Theo jakoś tak człowiekowi lżej na sercu. No teraz widzę zaczyna się akcja ale taka wiesz właściwa
    Pozdrawiam R.O.A.H.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy ja wiem? Może i wariuje, bo kto by w takiej sytuacji nie wariował :) Rozdział mi si podobał, ale to nie nowość :D Akcja w końcu zaczyna się rozkręcać i coś się dzieje. Czekam więc na kolejny wpis i pozdrawiam!
    Ana
    P.S. Jak tylko znajdę czas wpadnę na twojego nowego bloga, bo wprost uwielbiam Zimowego Żołnierza :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i przywilej nadrabiania się skończył. Muszę wrócić do szarej rzeczywistości, w której czeka się na rozdziały. Proszę skróć moją męczarnie i dodaj szybko rozdział. Osoba Ericka jest dość skomplikowana, albo mówi prawdę i ktoś go wrabia, albo kłamie... tylko jaki byłby w tym sens? W końcu przysłał go Loki, albo w sumie mógłby go nie przysłać. XD Wymazanie pamięci Theo to było już przegięcie... wrr. To ja, aż 10 rozdziałów czekałam na jakiś akt miłosny, a jak się doczekałam to ten postanawia tego nie pamiętać. O nie ! Tak nie będzie! Sama dorwę albo Ericka czy tego co jest za to odpowiedzialny i wyrządzę mu jesień średniowiecza... właśnie tak!
    Tą dość wyrazistą i podniosłą końcówką, pragnę zakończyć, lecz muszę jeszcze życzyć Ci dużo weny oraz zaprosić do mnie:
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
    Mam nadzieję, że opowiadanie przypadnie Ci do gustu :D

    OdpowiedzUsuń