son g

7.09.2014

III Nowe znaczy dziwne

 Siedziałam przy niewielkim, okrągłym stole, zahipnotyzowana wpatrując się w płomień świecy stojącej przede mną. Za wszelką cenę starałam się skupiać na niej całą swoją uwagę. Otaczająca mnie cisza boleśnie wykręcała mi dziurę w głowie. To przecież był jakiś żart, prawda? Jak niby ja miałam tu mieszkać?
Jak się okazało agent Coulson mówiąc ,że to mój nowy dom miał na myśli ten niewidoczny z wzgórza, mały, szaro-niebieski, obity deskami, jednopiętrowy dom. Sam jego widok mnie przeraził, a wtedy jeszcze nawet nie weszłam do środka i nie poznałam jego gospodarzy. Ci okazali się dwójką starszych ludzi – małżeństwem, które osiadło w tym zapomnianym przez ludzkość miasteczku po tym jak Gerald, syn Grey'a – były już agent, postanowił przejść na emeryturę. Wyjaśniono mi ,że mam tu zamieszkać jako Frey Greyson, bratanica państwa Greyson, która po śmierci rodziców przeprowadziła się do wujostwa. Westchnęłam teatralnie, przypominając sobie tamtą chwilę, gdy wszyscy agenci opuścili tą skromną chatę, pozostawiając mnie samą na pastwę losu.

Siedziałam przy stole, słysząc głuche odgłosy rozmowy jaką prowadził pan domu przez jakieś urządzenie, podobne do tego znajdującego się w samolocie. Nie miałam nawet zamiaru wsłuchiwać się w to co mówił, marzyłam jedynie o śnie. Pani domu udała się po dodatkowe koce dla mnie, w razie gdybym zmarzła – powtarzała ,że jesienią na górze bywa mroźnie. Miałyśmy zaraz udać się na piętro, gdzie znajduję się moja sypialnia zapowiedziała też ,że wytłumaczy mi jak działają tamtejsze urządzenia bym sobie poradziła. Z tej krótkiej wymiany zdań, którą przeprowadziłyśmy wynikało ,że od jutra sama miałam przygotowywać sobie kąpiel i posłanie.  

Kobieta okazała się naprawdę ciepłą i miłą starszą kobietą. Gdybym posiadała babcię, chciałabym by była taka jak ona. Cierpliwie tłumaczyła mi jak działają takie urządzenia jak: prysznic, radio, czy choćby lampka. Co chwilę widząc moją minę przytulała mnie powtarzając ,że wszystko będzie dobrze. Tylko ,że ja tak nie czułam. Od kołyski wszystkie moje zachcianki były spełniane zanim jeszcze o nich pomyślałam. Usługiwano mi na każdym kroku, nigdy nie pozwolono bym sama musiała się obsłużyć. Byłam córką wszechwładcy, księżniczką, boginią. Te tytuły mówiły same za siebie. Byłam kimś ważnym, kimś z kim chciano przebywać, komu marzono by służyć. Zostałam wychowana z takim pojmowaniem, z słowami powtarzanymi wokół ,że jestem ważna, więc w końcu zaczęłam w to wierzyć. Teraz dopadła mnie szara rzeczywistość ,że ta moja „wyjątkowość” była jedynie otoczką wytworzoną z drogich szat, biżuterii, mocy i nazwiska. Gdy odebrano mi to wszystko pozostałam tylko Ja – przeciętna, szara dziewczyna, która nie wyróżnia się niczym szczególnym.

Chyba dopadała mnie depresja. 

– Kąpiel jest już gotowa, dodałam do wody kilka kropelek olejku lawendowego na rozluźnienie mięśni. – Kobieta ustała przede mną, pieszczotliwie wsuwając jeden z moich rudawych loków za ucho. – Gdybyś czegoś potrzebowała kochanie, zawołaj – wyszeptała kładąc dłoń na moim policzku. Czułam jak olbrzymia gula zaciska mi gardło, więc tylko kiwnęłam pośpiesznie i walcząc sama z sobą niechętnie się odsunęłam łapiąc za przygotowaną koszulę nocną.
Wszystkie emocje nagromadzone w ciągu ostatnich dni ulotniły się ze mnie jak z balonika, gdy tylko zanurzyłam się w gorącej wodzie. Spazmy płaczu całkowicie zawładnęły moim ciałem. Próbując opanować łkanie przycisnęłam do ust zaciśniętą pięść. Jednak nawet to nie pomagało. Tęskniłam za mamą, za jej dotykiem, zapachem, głosem. Naszym małym rytuałem, gdy przychodziła do mnie co wieczór by rozczesać mi włosy przed snem. Zazwyczaj przy tym śpiewała jedną z starych asgardzkich pieśni. Czesząc powtarzała ,że jestem jej małym cudem, światełkiem rozświetlającym największy mrok. Jak inni powtarzała ,że jestem kimś wyjątkowym, jednak z jej ust ten komplement był niczym największe pochlebstwo. Zanurzyłam się w ciepłej, pachnącej kwiatami wodzie starając ją sobie wyobrazić. Zastanawiało mnie ile czasu minie zanim jej obraz zacznie blaknąć w mej pamięci.
Nie wiedziałam jak bardzo jestem zmęczona dopóki moja głowa nie dotknęła poduszki. Z kąpieli wyszłam późno, gdy woda stała się już letnia a moja skóra pomarszczona. Tej nocy nie śniłam o swym dawnym domu, ani nawet o tym obecnym. Śniła mi się pustka, ciemność, z ciszą przerywaną tylko przez mój przyśpieszony oddech. Gdzie byłam, co tam robiłam? Był to tylko efekt mojego przemęczenia, czy coś więcej?
Obudziło mnie ostre światło przedzierające się przez powieki. Zamrugałam kilka razy z jękiem przewracając się na drugą stronę. O dziwo łóżko okazało się wygodne mimo swoich małych rozmiarów. Rozejrzałam się po swojej skromnej komnacie. W dziennym świetle nie wyglądała już tak przerażająco. Ściany pokrywały kwieciste freski w odcieniach fioletu, wszystkie meble w pomieszczeniu były koloru białego, łącznie z dużym fotelem stojącym w rogu. Okno posiadało szeroki parapet, na którym leżał stos różnokolorowych poduszek. Czym bardziej przyglądałam się wystrojowi tym śmielej mogłam stwierdzić ,że choć skromny, to jednak pokój był niezwykle przytulny. Podobał mi się. Niespodziewanie mój węch wyniuchał coś w powietrzu, pachniało niesamowicie. Podniosłam się mimowolnie kierując się za zapachem. Dochodził z parteru. Chwytając za szlafrok zeszłam na dół.
– Dzień dobry Państwu – przywitałam się grzecznie, lekko się kłaniając. Tak nakazywały dobre obyczaje. Natalie uśmiechnęła się do mnie podchodząc do stołu z parującym kubkiem.
– Witaj Frey. Jak ci się spało? – zapytała troskliwie. – Proszę siadaj, właśnie podaję śniadanie. – Usiadłam jak poprosiła naprzeciw pana domu, który właśnie odkładał kawałki szarego pergaminu na bok.
– Łoże okazało się niezwykle wygodne, dziękuje – uśmiechnęłam się upijając łyk czarnego, parującego płynu ,który stał przede mną. – Oh co za wspaniały napój – zachwycona upiłam kolejny łyk. Widząc wpatrujące się we nie spojrzenie pana Greyson'a, przetarłam podkrążone od płaczu powieki. – Proszę mi wybaczyć ten strój. – Owinęłam się szczelniej szlafrokiem. – Jednakże nie posiadam innych szat, niż jedynie sukienkę podarowaną mi przez pannę Skye. – Mężczyzna uśmiechnął się rozbawiony, jego gęste siwe wąsy podrygiwały ku górze.
– Nic się nie stało, moja droga. U nas w domu możesz chodzić w pidżamie cały boży dzień – odwzajemniłam uśmiech. Ci ludzie byli niezwykle przyjaźni i mili. – A ten wspaniały napój, to kawa. Radzę pić ją powoli i nie przesadzać z ilością, potrafi nieźle pobudzić. – odstawiłam gwałtownie kubek.
– Napój magiczny – szepnęłam zauroczona nowymi informacjami. – Nie sądziłam ,że na ziemi istnieje magia.
– Nie istnieje. Kawa jest wytwarzana z rośliny, która ma takie właśnie właściwości – wydałam z siebie pomruk zachwytu ponownie upijając mały łyk. Była naprawdę pyszna. Dziwne ,że nasi magowie lub zielarze nie posiadają tej niezwykłej rośliny.
Jeśli myślałam ,że kawa jest magiczna to jak mam określić naleśniki? Jadłam je już od piętnastu minut, wydając pomruk zadowolenia z każdym nowym kęsem. To danie bogów, naprawdę. Jadłam już podobne dania, ale to zrobione przez panią Greyson, było niesamowite. Po takim śniadaniu zrozumiałam ,że akurat za asgardzkim jedzeniem (które oczywiście jest dobre) nie będę aż tak bardzo tęsknić.
– Dziękuje za strawę. Wszystko było niezwykle pyszne – mówiłam to całkowicie szczerze. Przypominając sobie ,że na Ziemi wszystko wykonywało się samemu, spojrzałam roztargniona na brudne talerze. Kobieta podążając za moim wzrokiem zrozumiała co miałam na myśli.
– Geraldzie może przekażesz Frey wszelkie informacje i paczkę od agenta Coulson'a, ja w tym czasie pozmywam? – mężczyzna wstał od stołu dając mi znak bym poszła za nim.

”Informacjami” – okazały się być dokumenty z moim zdjęciem, które miałam nosić przy sobie. Widziane już wcześniej przeze mnie urządzenie, które nazywało się 'telefonem', oraz kilka innych rzeczy w tym płaski, lśniący prostokąt, którym podobno mogłam płacić. „Paczka – zaś okazała się być walizką pełną nowych ziemskich ubrań, kosmetyków i innych potrzebnych rzeczy. To właśnie z niej najbardziej się ucieszyłam. Mężczyzna pomógł mi zanieść rzeczy do pokoju po czym zostawił mnie samą bym mogła wreszcie się odziać. Upewniwszy się ,że moje małe asgardzkie zawiniątko nadal leży bezpiecznie schowane pod materacem, powiesiłam ubrania w szafie, wybierając jakąś sukienkę na dzisiejszy dzień. Była czerwona, z dłuższymi rękawami i niestety także zbyt krótka. Co było z tymi Ziemiankami? Dlaczego lubiły pokazywać tak dużo? Oczywiście nie mówię, że kobiety z mojego świata są takimi wielkimi cnotkami. To bardziej tyczy się tylko tych z wyższych sfer, a może tylko mnie. Wychowano mnie w ten sposób, by zawsze być skromną i dyskretną. Guwernantki powtarzały ,że moja cnota to mój największy skarb i wpoiłam to sobie jako życiowe motto. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, nie wyglądałam źle w tej sukience, ale moje nogi. Oh, moje nogi były takie blade. W Asgardzie bladość to oznaka szlachetności, oznaka boskiego piękna. Tutaj wszystkie do tej pory poznane kobiety były opalone, w mniejszym lub większym stopniu muśnięte przez słonce. Musiałam coś z tym zrobić w innym przypadku będę odbijać światło i razić nim ludzi.
Zbiegłam na dół potykając się o własne nogi, musiałam zażyć trochę słońca. I to nie tylko z racjimojej marnej opalenizny, ale i z innych bardziej skomplikowanych powodów. Nie byłam tylko boginią deszczu, ale także między innymi słońca. Jego promienie działały na mnie inaczej niż na innych Asgardczyków. Musiałam się dowiedzieć jak tutejsze słońce będzie działać na mnie, pozbawioną mocy 'kosmitkę'. Gdy już miałam wybiec na zewnątrz usłyszałam głośne chrząknięcie.
– Chyba nie uciekasz, prawda? – to był Gerald, który stał z krzyżowanymi na piersi rękoma. Uśmiechnęłam się zakłopotana.
– O nie. Nic z tych rzeczy. Po prostu potrzebuję świeżego powietrza, a widziałam tu przed domem na tarasie ławkę.
– To huśtawka – poprawił mnie rozluźniając się. – Śmiało, przecież nie będziemy cię więzić w domu. – Podziękowałam wychodząc pośpiesznie na zewnątrz. Powietrze było chłodne, liście na drzewach mieniły się w kolorach żółci i pomarańczy. Usiadłam rozkoszując się świeżym powietrzem. Czułam jak promienie słońca ogrzewają mi skórę, ładując moje baterię. Potrzebowałam tego. A więc nie wszystko się zmieniło. Nie było mi jednak dane rozkoszować się tą chwilą, nie zdążyłam sprawdzić siły ludzkiego słońca, coś uderzyło w balustradę przede mną. Otworzyłam gwałtownie oczy wpatrując się w turlającą się w moją stronę piłkę. Po drugiej stronie ulicy stało dwóch chłopaków.
Obaj mniej więcej w moim wieku, przyglądali mi się z zaciekawieniem, a może tylko chcieli odzyskać swoją własność. Chwyciłam piłkę w oburącz i powoli zeszłam na trawnik. Czym bliżej nich się znajdowałam tym większe zdenerwowanie mnie ogarniało. Obaj byli wysocy i dobrze zbudowani. Obaj wpatrywali się we mnie z nieprzeniknionym wzrokiem. Uniosłam wysoko podbródek, powtarzając sobie kim jestem, a jednak mimo wszystko dłonie mi lekko drżały. Gdy znajdowałam się kilka metrów od nich ,jeden z nich podszedł do mnie kładąc dłonie na piłce, jednak nie zabierając jej.
– Dziękujemy.  
– Nie ma sprawy, to drobiazg. – Chłopak uśmiechnął się ukazując rząd równych białych zębów. Jak nie trudno się domyślić, w Asgardzie nie miałam zbyt dużego doświadczenia z mężczyznami. Co prawda spotykałam się z jednym, ale poza nim z żadnym innym zbytnio nie rozmawiałam. Potencjalni adoratorzy bali się mnie, moich braci, mojego ojca lub jego straży. Trzymali się więc na dystans. Co innego ci sprowadzani przez swatki lub Odyna. Jednak w tym przypadku wolałabym by trzymali się ode mnie z daleka. Z rozmyślań wyrwał mnie elfi głos.
– Hej, to jak? – Spojrzałam na źródło tego dźwięku. Chłopak niewątpliwie oczekiwał ode mnie jakieś odpowiedzi. Tylko jak brzmiało pytanie? Zakłopotana, uśmiechnęłam się do niego z nadzieją ,że je powtórzy.
– Nazywam się Matt a to jest Sam – wskazał na blondyna stojącego z tyłu – Zapytałem jak masz na imię i czy na długo przyjechałaś do państwa Greyson?
– Jestem Frey – podałam mu dłoń, którą miałam nadzieję ,że pocałuję (taki był w końcu zwyczaj - przynajmniej w Asgardzie) ten jednak uściskał ją mocno. Dziwny zwyczaj. – Jestem bratanicą pana tego domu, zamieszkam z nimi i jego małżonką. – Na twarzy Matt'a pojawił się szeroki uśmiech.  
– Super! Brakowało nam na tej ulicy pięknych dziewczyn. – Uniosłam brew, przyglądając mu się. No tak, mężczyźni byli tacy sami niezależnie od planety. Kilka pięknych słów, zabójczy uśmiech i kobiety powinny lgnąć do ich stóp. Thor mnie przed takimi ostrzegał.
– Dasz mi swojego fejsa, lub numer telefonu? – zapytał nadal szeroko się uśmiechając. Numeru swojego telefonu nie znałam, w końcu dopiero co otrzymałam te urządzenie.
– Fejsa? – zapytałam niby od nie chcenia, choć w środku nurtowało mnie czym jest ten cały „fejs”.
– Facebooka? – zapytał patrząc na mnie podejrzliwie. Zapewne zaczął mnie brać za wariatkę, lub co gorsze za kosmitkę. Spalę się już pierwszego dnia. Jednak czym była ta Księga Twarzy? Może był on jakimś czarownikiem.
– Przykro mi, nie posiadam takiej księgi. Choć słyszałam o magach, którzy kradli ludziom twarze by później móc przybierać ich wygląd – odpowiedziałam całkowicie szczerze, na o on cofnął się kilka kroków , czerwieniąc na twarzy.
– Kpisz sobie ze mnie? – prychnął wściekły. Nagle na twarz chłopaka padł cień, a ja poczułam jak ktoś staje za mną murem.
– Ona po prostu w ten sposób mówi ci grzecznie ,że masz spadać – usłyszałam za sobą gruby, zachrypnięty męski głos. W dodatku głos, który już znałam. Moje pięści mimowolnie się zacisnęły. To był TEN głos. Należał do mężczyzny, który nazwał mnie 'upartą'. Powoli odwróciłam się.

  
Dziękuje wszystkim ,którzy czytają w szczególności tym ,którzy pozostawiają po sobie ślad. Jak widzicie wreszcie pojawiły się nowe postacie *jupi* w następnym rozdziale pojawią się kolejne. Mam nadzieję ,że rozdział wam się spodoba. Do usłyszenia. Za wszelkie błędy przepraszam, postaram się sprawdzić rozdział jeszcze raz w najbliższym czasie.

18 komentarzy:

  1. Heeej ;*
    Nowy rozdział, yey! Bardzo się cieszę z tego powodu. Umiliłaś mi tą notką koniec weekendu :)
    Frey powoli, małymi kroczkami będzie musiała niestety przyzwyczajać się do takiego życia. Wszystko jest dla niej nowe, ale jak widać już co nieco zdarzyła polubić i podobają jej się ziemskie smakołyki, że tak powiem :) Para, która przygarnęła ją pod swój dach, od razu przypadła mi do gustu. Widać, że to dobrzy, ułożeniu ludzie i pomogą jej się przystosować do nowego otoczenia. Tego przecież teraz najbardziej potrzebuje.
    Scena z chłopakami i fejsem mnie rozłożyła na łopatki. Zaczęłam się śmiać na cały głos :D To było genialne!
    No i oczywiście, rozdział ogólnie wyszedł super :) Nie mam się do czego przyczepić. Do kolejnego :)

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo ^^ cieszę się ,że rozdział ci się spodobał :)
      Pozdrawiam. ^^

      Usuń
  2. Jej!
    I like it XD Nie ma to jak brak znajomości midgardzkiego słownictwa XD
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, Asgardczycy vs. Ziemianie to masakra językowo-kulturowa. xD
    Ogólnie lekko się czyta, chociaż zdecydowanie za szybko. Żądam więcej. :(
    Obstawiam, że TEN głos należy do Starka. Albo Theo raczej. Chociaż byłoby pięknie, jakby to był Loki w innej postaci. D;
    Właśnie, kiedy tu się akcja w końcu dzieje? Po wypadałoby, że po Thorze, ale to niemożliwe, bo wtedy myśleli, że Loki nie żyje, po Avengersach nie, bo Loki był wtedy przestępca, ale wcześniej to Thora nie znali... mam mętlik we łbie. O_o
    A Odyn to dość radykalnie kara dzieci. Thora wygnał, Lokiego chciał zabić, teraz wyrzucił Frey... Zaraz Asgardczycy będą rządzić Ziemią! :D

    Weny życzę i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Zaraz każdy Asgardczyk zostanie wygnany i będziemy mieli plagę wyrzuconych bóstw XD

      Usuń
    2. Heheh ^^ Dziękuje ^^ Co do akcji to ta rozgrywa się po avengersach, jeszcze przed Thorem 2 - te opowiadanie nie będzie obejmowało drugiej części Thora, to całkiem inna historia, ale zależało mi by Frigga i Loki żyli, tak więc zdecydowałam się na akcje po avengersach. W prologu chyba jak się nie mylę było wspomniane ,że Loki siedzi w celi, jeśli nie to przepraszam :)
      Co do Odyna no to cóż ,kto tam wie hahaha może na prawde coś kombinuję a Freya nie została wygnana tylko z powodu pożaru, to była kropka nad i, ale to akurat wyjaśni się w rozdziale numer IV.
      Mam nadzieję ,że trochę rozwiałam mętlik :)
      pozdrawiam

      Usuń
  4. Widzę Freya przechodzi ciężko przyzwyczajanie się do nowych zwyczajów. Ale w sumie rzucili ją na głęboką wodę. Prawie nic nie mówiąc o tym jakie są zwyczaje i biedna ma się przystosować. Już chyba wiem, kto tam się za nią czai :P. Jestem bardzo ciekawa jak to rozwiniesz
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam lekkie opóźnienie w czytaniu, a tym bardziej w komentowaniu... Obawiałam się, że nawet nie będzie mi dane napisać pod tym rozdziałem cokolwiek, ale jednak dała radę. Uch, życie mnie wykańcza.
    Frey powoli poznaje ziemską rzeczywistość, ale widać, że nie będzie to łatwe. Fajna sprawa z tym fejsem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Od dwóch dni zabieram się do komentowania i za każdym razem przypominam sobie, że miałam coś zrobić, np. pouczyć się na fizykę. :///
    Freya się przyzwyczai, jeszcze kilka tygodni i będzie okej, tak sądzę. Nie będzie tak bardzo oficjalnie, haha XD
    To starsze małżeństwo miłe jest, a postać Freyi lubię coraz bardziej, między innymi przez jej odpowiedzi na temat facebooka, biedulka nie wiedziała o co chodzi :c Zabawnie, ahahah.
    Jak mogłaś skończyć w takim momencie? Chcę już zobaczyć jak Freya zareaguje i co powie, no :c Zgaduję, że znów będzie zabawnie, ale zarazem poważnie :)
    Życzę Ci duużo weny, czekam z niecierpliwością na następny rozdział i pozdrawiam serdecznie<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoła - zżerająca czas rzecz - w zupełności rozumiem.
      Dziękuje ,pozdrawiam również ^^

      Usuń
  7. jeej... Uwielbiam Freye!^^
    Wyobrażam sobie, że musi jej być ciężko i w ogóle, ale świetnie sobie radzi na ziemi i jestem tym faktem usatysfakcjonowana. :) Ogólnie jestem pod miłym wrażeniem. Czytało mi się przyjemnie, że mogłabym rzec nawet, że szkoda, że tak szybko się skończyło. :)
    No i jeszcze ten fejs xD Księga twarzy, ahaha padłam :)
    To było mistrzowskie.
    Ah i ten głos na końcu... Intrygujące. Czekam więc na kolejny rozdział, pisz szybciutko! ^^
    Pozdrawiam, życzę dużo weny. :)
    ogien-i-lod.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo ^^ Cieszę się ,że polubiłaś Freyę i ,że spodobała ci się scena z fb ,miałam cichą nadzieję ,ze wyjdzie choć odrobinę śmieszna :D
      również pozdrawiam

      Usuń
  8. Super! Już pochłonęłam trzy kolejne rozdziały i ni mogę doczekać się następnych :)
    Historia się rozwija i jest coraz ciekawiej. Główna bohaterka coraz bardziej sympatyczna + jej teksty są powalające, ale to oczywiście zrozumiałe ^^
    Masz naprawdę wielki talent. Prócz kilku powtórzeń nie dostrzegłam żadnych innych błędów, a to wielki plus dla opowiadania :)
    Ana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo <3 Mam nadzieję, że dalsza historia także będzie ci się podobać :)

      Usuń
  9. Ponownie nie mogłam powstrzymać śmiechu :) Końcówka zainteresowała mnie i nie powiem... coś czuję, że wybawca Frey będzie miał w przyszłości z nią dobry kontakt <3 Idę dalej!

    OdpowiedzUsuń