Siedziałam przy
niewielkim, okrągłym stole, zahipnotyzowana wpatrując się w
płomień świecy stojącej przede mną. Za wszelką cenę starałam
się skupiać na niej całą swoją uwagę. Otaczająca mnie cisza
boleśnie wykręcała mi dziurę w głowie. To przecież był jakiś
żart, prawda? Jak niby ja miałam tu mieszkać?
Jak się okazało agent
Coulson mówiąc ,że to mój nowy dom miał na myśli ten
niewidoczny z wzgórza, mały, szaro-niebieski, obity deskami,
jednopiętrowy dom. Sam jego widok mnie przeraził, a wtedy jeszcze
nawet nie weszłam do środka i nie poznałam jego gospodarzy. Ci
okazali się dwójką starszych ludzi – małżeństwem, które
osiadło w tym zapomnianym przez ludzkość miasteczku po tym jak
Gerald, syn Grey'a – były już agent, postanowił przejść na
emeryturę. Wyjaśniono mi ,że mam tu zamieszkać jako Frey Greyson,
bratanica państwa Greyson, która po śmierci rodziców
przeprowadziła się do wujostwa. Westchnęłam teatralnie,
przypominając sobie tamtą chwilę, gdy wszyscy agenci opuścili tą
skromną chatę, pozostawiając mnie samą na pastwę losu.
Siedziałam przy stole,
słysząc głuche odgłosy rozmowy jaką prowadził pan domu przez
jakieś urządzenie, podobne do tego znajdującego się w samolocie.
Nie miałam nawet zamiaru wsłuchiwać się w to co mówił, marzyłam
jedynie o śnie. Pani domu udała się po dodatkowe koce dla mnie, w
razie gdybym zmarzła – powtarzała ,że jesienią na górze bywa
mroźnie. Miałyśmy zaraz udać się na piętro, gdzie znajduję się
moja sypialnia zapowiedziała też ,że wytłumaczy mi jak działają
tamtejsze urządzenia bym sobie poradziła. Z tej krótkiej wymiany
zdań, którą przeprowadziłyśmy wynikało ,że od jutra sama
miałam przygotowywać sobie kąpiel i posłanie.
Kobieta okazała się
naprawdę ciepłą i miłą starszą kobietą. Gdybym posiadała
babcię, chciałabym by była taka jak ona. Cierpliwie tłumaczyła
mi jak działają takie urządzenia jak: prysznic, radio, czy choćby
lampka. Co chwilę widząc moją minę przytulała mnie powtarzając
,że wszystko będzie dobrze. Tylko ,że ja tak nie czułam. Od
kołyski wszystkie moje zachcianki były spełniane zanim jeszcze o
nich pomyślałam. Usługiwano mi na każdym kroku, nigdy nie
pozwolono bym sama musiała się obsłużyć. Byłam córką
wszechwładcy, księżniczką, boginią. Te tytuły mówiły same za
siebie. Byłam kimś ważnym, kimś z kim chciano przebywać, komu
marzono by służyć. Zostałam wychowana z takim pojmowaniem, z
słowami powtarzanymi wokół ,że jestem ważna, więc w końcu
zaczęłam w to wierzyć. Teraz dopadła mnie szara rzeczywistość
,że ta moja „wyjątkowość” była jedynie otoczką wytworzoną
z drogich szat, biżuterii, mocy i nazwiska. Gdy odebrano mi to
wszystko pozostałam tylko Ja – przeciętna, szara dziewczyna,
która nie wyróżnia się niczym szczególnym.
Chyba dopadała mnie
depresja.
– Kąpiel jest już
gotowa, dodałam do wody kilka kropelek olejku lawendowego na
rozluźnienie mięśni. – Kobieta ustała przede mną,
pieszczotliwie wsuwając jeden z moich rudawych loków za ucho. –
Gdybyś czegoś potrzebowała kochanie, zawołaj – wyszeptała
kładąc dłoń na moim policzku. Czułam jak olbrzymia gula zaciska
mi gardło, więc tylko kiwnęłam pośpiesznie i walcząc sama z
sobą niechętnie się odsunęłam łapiąc za przygotowaną koszulę
nocną.
Wszystkie emocje
nagromadzone w ciągu ostatnich dni ulotniły się ze mnie jak z
balonika, gdy tylko zanurzyłam się w gorącej wodzie. Spazmy płaczu
całkowicie zawładnęły moim ciałem. Próbując opanować łkanie
przycisnęłam do ust zaciśniętą pięść. Jednak nawet to nie
pomagało. Tęskniłam za mamą, za jej dotykiem, zapachem, głosem.
Naszym małym rytuałem, gdy przychodziła do mnie co wieczór by
rozczesać mi włosy przed snem. Zazwyczaj przy tym śpiewała jedną
z starych asgardzkich pieśni. Czesząc powtarzała ,że jestem jej
małym cudem, światełkiem rozświetlającym największy mrok. Jak
inni powtarzała ,że jestem kimś wyjątkowym, jednak z jej ust ten
komplement był niczym największe pochlebstwo. Zanurzyłam się w
ciepłej, pachnącej kwiatami wodzie starając ją sobie wyobrazić.
Zastanawiało mnie ile czasu minie zanim jej obraz zacznie blaknąć
w mej pamięci.
Nie wiedziałam jak
bardzo jestem zmęczona dopóki moja głowa nie dotknęła poduszki.
Z kąpieli wyszłam późno, gdy woda stała się już letnia a moja
skóra pomarszczona. Tej nocy nie śniłam o swym dawnym domu, ani
nawet o tym obecnym. Śniła mi się pustka, ciemność, z ciszą
przerywaną tylko przez mój przyśpieszony oddech. Gdzie byłam, co
tam robiłam? Był to tylko efekt mojego przemęczenia, czy coś
więcej?
Obudziło mnie ostre
światło przedzierające się przez powieki. Zamrugałam kilka razy
z jękiem przewracając się na drugą stronę. O dziwo łóżko
okazało się wygodne mimo swoich małych rozmiarów. Rozejrzałam
się po swojej skromnej komnacie. W dziennym świetle nie wyglądała
już tak przerażająco. Ściany pokrywały kwieciste freski w
odcieniach fioletu, wszystkie meble w pomieszczeniu były koloru
białego, łącznie z dużym fotelem stojącym w rogu. Okno posiadało
szeroki parapet, na którym leżał stos różnokolorowych poduszek.
Czym bardziej przyglądałam się wystrojowi tym śmielej mogłam
stwierdzić ,że choć skromny, to jednak pokój był niezwykle
przytulny. Podobał mi się. Niespodziewanie mój węch wyniuchał
coś w powietrzu, pachniało niesamowicie. Podniosłam się
mimowolnie kierując się za zapachem. Dochodził z parteru.
Chwytając za szlafrok zeszłam na dół.
– Dzień dobry Państwu
– przywitałam się grzecznie, lekko się kłaniając. Tak
nakazywały dobre obyczaje. Natalie uśmiechnęła się do mnie
podchodząc do stołu z parującym kubkiem.
– Witaj Frey. Jak ci
się spało? – zapytała troskliwie. – Proszę siadaj, właśnie
podaję śniadanie. – Usiadłam jak poprosiła naprzeciw pana domu,
który właśnie odkładał kawałki szarego pergaminu na bok.
– Łoże okazało się
niezwykle wygodne, dziękuje – uśmiechnęłam się upijając łyk
czarnego, parującego płynu ,który stał przede mną. – Oh co za
wspaniały napój – zachwycona upiłam kolejny łyk. Widząc
wpatrujące się we nie spojrzenie pana Greyson'a, przetarłam
podkrążone od płaczu powieki. – Proszę mi wybaczyć ten strój.
– Owinęłam się szczelniej szlafrokiem. – Jednakże nie
posiadam innych szat, niż jedynie sukienkę podarowaną mi przez
pannę Skye. – Mężczyzna uśmiechnął się rozbawiony, jego
gęste siwe wąsy podrygiwały ku górze.
– Nic się nie stało,
moja droga. U nas w domu możesz chodzić w pidżamie cały boży
dzień – odwzajemniłam uśmiech. Ci ludzie byli niezwykle
przyjaźni i mili. – A ten wspaniały napój, to kawa. Radzę pić
ją powoli i nie przesadzać z ilością, potrafi nieźle pobudzić.
– odstawiłam gwałtownie kubek.
– Napój magiczny –
szepnęłam zauroczona nowymi informacjami. – Nie sądziłam ,że
na ziemi istnieje magia.
– Nie istnieje. Kawa
jest wytwarzana z rośliny, która ma takie właśnie właściwości
– wydałam z siebie pomruk zachwytu ponownie upijając mały łyk.
Była naprawdę pyszna. Dziwne ,że nasi magowie lub zielarze nie
posiadają tej niezwykłej rośliny.
Jeśli myślałam ,że
kawa jest magiczna to jak mam określić naleśniki? Jadłam je już
od piętnastu minut, wydając pomruk zadowolenia z każdym nowym
kęsem. To danie bogów, naprawdę. Jadłam już podobne dania, ale
to zrobione przez panią Greyson, było niesamowite. Po takim
śniadaniu zrozumiałam ,że akurat za asgardzkim jedzeniem (które
oczywiście jest dobre) nie będę aż tak bardzo tęsknić.
– Dziękuje za strawę.
Wszystko było niezwykle pyszne – mówiłam to całkowicie
szczerze. Przypominając sobie ,że na Ziemi wszystko wykonywało się
samemu, spojrzałam roztargniona na brudne talerze. Kobieta podążając
za moim wzrokiem zrozumiała co miałam na myśli.
– Geraldzie może
przekażesz Frey wszelkie informacje i paczkę od agenta Coulson'a,
ja w tym czasie pozmywam? – mężczyzna wstał od stołu dając mi
znak bym poszła za nim.
”Informacjami” –
okazały się być dokumenty z moim zdjęciem, które miałam nosić
przy sobie. Widziane już wcześniej przeze mnie urządzenie, które
nazywało się 'telefonem', oraz kilka innych rzeczy w tym płaski,
lśniący prostokąt, którym podobno mogłam płacić. „Paczka –
zaś okazała się być walizką pełną nowych ziemskich ubrań,
kosmetyków i innych potrzebnych rzeczy. To właśnie z niej
najbardziej się ucieszyłam. Mężczyzna pomógł mi zanieść
rzeczy do pokoju po czym zostawił mnie samą bym mogła wreszcie się
odziać. Upewniwszy się ,że moje małe asgardzkie zawiniątko nadal
leży bezpiecznie schowane pod materacem, powiesiłam ubrania w
szafie, wybierając jakąś sukienkę na dzisiejszy dzień. Była
czerwona, z dłuższymi rękawami i niestety także zbyt krótka. Co
było z tymi Ziemiankami? Dlaczego lubiły pokazywać tak dużo?
Oczywiście nie mówię, że kobiety z mojego świata są takimi
wielkimi cnotkami. To bardziej tyczy się tylko tych z wyższych
sfer, a może tylko mnie. Wychowano mnie w ten sposób, by zawsze być
skromną i dyskretną. Guwernantki powtarzały ,że moja cnota to mój
największy skarb i wpoiłam to sobie jako życiowe motto. Spojrzałam
na swoje odbicie w lustrze, nie wyglądałam źle w tej sukience, ale
moje nogi. Oh, moje nogi były takie blade. W Asgardzie bladość to
oznaka szlachetności, oznaka boskiego piękna. Tutaj wszystkie do
tej pory poznane kobiety były opalone, w mniejszym lub większym
stopniu muśnięte przez słonce. Musiałam coś z tym zrobić w
innym przypadku będę odbijać światło i razić nim ludzi.
Zbiegłam na dół
potykając się o własne nogi, musiałam zażyć trochę słońca. I
to nie tylko z racjimojej marnej opalenizny, ale i z innych bardziej
skomplikowanych powodów. Nie byłam tylko boginią deszczu, ale
także między innymi słońca. Jego promienie działały na mnie
inaczej niż na innych Asgardczyków. Musiałam się dowiedzieć jak
tutejsze słońce będzie działać na mnie, pozbawioną mocy
'kosmitkę'. Gdy już miałam wybiec na zewnątrz usłyszałam
głośne chrząknięcie.
– Chyba nie uciekasz,
prawda? – to był Gerald, który stał z krzyżowanymi na piersi
rękoma. Uśmiechnęłam się zakłopotana.
– O nie. Nic z tych
rzeczy. Po prostu potrzebuję świeżego powietrza, a widziałam tu
przed domem na tarasie ławkę.
– To huśtawka –
poprawił mnie rozluźniając się. – Śmiało, przecież nie
będziemy cię więzić w domu. – Podziękowałam wychodząc
pośpiesznie na zewnątrz. Powietrze było chłodne, liście na
drzewach mieniły się w kolorach żółci i pomarańczy. Usiadłam
rozkoszując się świeżym powietrzem. Czułam jak promienie słońca
ogrzewają mi skórę, ładując moje baterię. Potrzebowałam tego.
A więc nie wszystko się zmieniło. Nie było mi jednak dane
rozkoszować się tą chwilą, nie zdążyłam sprawdzić siły
ludzkiego słońca, coś uderzyło w balustradę przede mną.
Otworzyłam gwałtownie oczy wpatrując się w turlającą się w
moją stronę piłkę. Po drugiej stronie ulicy stało dwóch
chłopaków.
Obaj mniej więcej w moim wieku, przyglądali mi się z
zaciekawieniem, a może tylko chcieli odzyskać swoją własność.
Chwyciłam piłkę w oburącz i powoli zeszłam na trawnik. Czym
bliżej nich się znajdowałam tym większe zdenerwowanie mnie
ogarniało. Obaj byli wysocy i dobrze zbudowani. Obaj wpatrywali się
we mnie z nieprzeniknionym wzrokiem. Uniosłam wysoko podbródek,
powtarzając sobie kim jestem, a jednak mimo wszystko dłonie mi
lekko drżały. Gdy znajdowałam się kilka metrów od nich ,jeden z
nich podszedł do mnie kładąc dłonie na piłce, jednak nie
zabierając jej.
– Dziękujemy.
– Nie ma sprawy, to
drobiazg. – Chłopak uśmiechnął się ukazując rząd równych
białych zębów. Jak nie trudno się domyślić, w Asgardzie nie
miałam zbyt dużego doświadczenia z mężczyznami. Co prawda
spotykałam się z jednym, ale poza nim z żadnym innym zbytnio nie
rozmawiałam. Potencjalni adoratorzy bali się mnie, moich braci,
mojego ojca lub jego straży. Trzymali się więc na dystans. Co
innego ci sprowadzani przez swatki lub Odyna. Jednak w tym przypadku
wolałabym by trzymali się ode mnie z daleka. Z rozmyślań wyrwał
mnie elfi głos.
– Hej, to jak? –
Spojrzałam na źródło tego dźwięku. Chłopak niewątpliwie
oczekiwał ode mnie jakieś odpowiedzi. Tylko jak brzmiało pytanie?
Zakłopotana, uśmiechnęłam się do niego z nadzieją ,że je
powtórzy.
– Nazywam się Matt a
to jest Sam – wskazał na blondyna stojącego z tyłu – Zapytałem
jak masz na imię i czy na długo przyjechałaś do państwa Greyson?
– Jestem Frey –
podałam mu dłoń, którą miałam nadzieję ,że pocałuję (taki
był w końcu zwyczaj - przynajmniej w Asgardzie) ten jednak uściskał
ją mocno. Dziwny zwyczaj. – Jestem bratanicą pana tego domu,
zamieszkam z nimi i jego małżonką. – Na twarzy Matt'a pojawił
się szeroki uśmiech.
– Super! Brakowało nam
na tej ulicy pięknych dziewczyn. – Uniosłam brew, przyglądając
mu się. No tak, mężczyźni byli tacy sami niezależnie od planety.
Kilka pięknych słów, zabójczy uśmiech i kobiety powinny lgnąć
do ich stóp. Thor mnie przed takimi ostrzegał.
– Dasz mi swojego
fejsa, lub numer telefonu? – zapytał nadal szeroko się
uśmiechając. Numeru swojego telefonu nie znałam, w końcu dopiero
co otrzymałam te urządzenie.
– Fejsa? – zapytałam
niby od nie chcenia, choć w środku nurtowało mnie czym jest ten
cały „fejs”.
– Facebooka? –
zapytał patrząc na mnie podejrzliwie. Zapewne zaczął mnie brać
za wariatkę, lub co gorsze za kosmitkę. Spalę się już pierwszego
dnia. Jednak czym była ta Księga Twarzy? Może był on jakimś
czarownikiem.
– Przykro mi, nie
posiadam takiej księgi. Choć słyszałam o magach, którzy kradli
ludziom twarze by później móc przybierać ich wygląd –
odpowiedziałam całkowicie szczerze, na o on cofnął się kilka
kroków , czerwieniąc na twarzy.
– Kpisz sobie ze mnie?
– prychnął wściekły. Nagle na twarz chłopaka padł cień, a ja
poczułam jak ktoś staje za mną murem.
– Ona po prostu w ten
sposób mówi ci grzecznie ,że masz spadać – usłyszałam za sobą
gruby, zachrypnięty męski głos. W dodatku głos, który już
znałam. Moje pięści mimowolnie się zacisnęły. To był TEN głos.
Należał do mężczyzny, który nazwał mnie 'upartą'. Powoli
odwróciłam się.
Dziękuje wszystkim ,którzy czytają w szczególności tym ,którzy pozostawiają po sobie ślad. Jak widzicie wreszcie pojawiły się nowe postacie *jupi* w następnym rozdziale pojawią się kolejne. Mam nadzieję ,że rozdział wam się spodoba. Do usłyszenia. Za wszelkie błędy przepraszam, postaram się sprawdzić rozdział jeszcze raz w najbliższym czasie.
Heeej ;*
OdpowiedzUsuńNowy rozdział, yey! Bardzo się cieszę z tego powodu. Umiliłaś mi tą notką koniec weekendu :)
Frey powoli, małymi kroczkami będzie musiała niestety przyzwyczajać się do takiego życia. Wszystko jest dla niej nowe, ale jak widać już co nieco zdarzyła polubić i podobają jej się ziemskie smakołyki, że tak powiem :) Para, która przygarnęła ją pod swój dach, od razu przypadła mi do gustu. Widać, że to dobrzy, ułożeniu ludzie i pomogą jej się przystosować do nowego otoczenia. Tego przecież teraz najbardziej potrzebuje.
Scena z chłopakami i fejsem mnie rozłożyła na łopatki. Zaczęłam się śmiać na cały głos :D To było genialne!
No i oczywiście, rozdział ogólnie wyszedł super :) Nie mam się do czego przyczepić. Do kolejnego :)
Pozdrawiam xx
Dziękuje bardzo ^^ cieszę się ,że rozdział ci się spodobał :)
UsuńPozdrawiam. ^^
Jej!
OdpowiedzUsuńI like it XD Nie ma to jak brak znajomości midgardzkiego słownictwa XD
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam,
Viv
Dziękuje ^^ ,także pozdrawiam.
UsuńBoże, Asgardczycy vs. Ziemianie to masakra językowo-kulturowa. xD
OdpowiedzUsuńOgólnie lekko się czyta, chociaż zdecydowanie za szybko. Żądam więcej. :(
Obstawiam, że TEN głos należy do Starka. Albo Theo raczej. Chociaż byłoby pięknie, jakby to był Loki w innej postaci. D;
Właśnie, kiedy tu się akcja w końcu dzieje? Po wypadałoby, że po Thorze, ale to niemożliwe, bo wtedy myśleli, że Loki nie żyje, po Avengersach nie, bo Loki był wtedy przestępca, ale wcześniej to Thora nie znali... mam mętlik we łbie. O_o
A Odyn to dość radykalnie kara dzieci. Thora wygnał, Lokiego chciał zabić, teraz wyrzucił Frey... Zaraz Asgardczycy będą rządzić Ziemią! :D
Weny życzę i pozdrawiam!
Dokładnie. Zaraz każdy Asgardczyk zostanie wygnany i będziemy mieli plagę wyrzuconych bóstw XD
UsuńHeheh ^^ Dziękuje ^^ Co do akcji to ta rozgrywa się po avengersach, jeszcze przed Thorem 2 - te opowiadanie nie będzie obejmowało drugiej części Thora, to całkiem inna historia, ale zależało mi by Frigga i Loki żyli, tak więc zdecydowałam się na akcje po avengersach. W prologu chyba jak się nie mylę było wspomniane ,że Loki siedzi w celi, jeśli nie to przepraszam :)
UsuńCo do Odyna no to cóż ,kto tam wie hahaha może na prawde coś kombinuję a Freya nie została wygnana tylko z powodu pożaru, to była kropka nad i, ale to akurat wyjaśni się w rozdziale numer IV.
Mam nadzieję ,że trochę rozwiałam mętlik :)
pozdrawiam
Widzę Freya przechodzi ciężko przyzwyczajanie się do nowych zwyczajów. Ale w sumie rzucili ją na głęboką wodę. Prawie nic nie mówiąc o tym jakie są zwyczaje i biedna ma się przystosować. Już chyba wiem, kto tam się za nią czai :P. Jestem bardzo ciekawa jak to rozwiniesz
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuje ^^ oj tak ciężko, ciężko :D
UsuńMam lekkie opóźnienie w czytaniu, a tym bardziej w komentowaniu... Obawiałam się, że nawet nie będzie mi dane napisać pod tym rozdziałem cokolwiek, ale jednak dała radę. Uch, życie mnie wykańcza.
OdpowiedzUsuńFrey powoli poznaje ziemską rzeczywistość, ale widać, że nie będzie to łatwe. Fajna sprawa z tym fejsem ;)
Dziękuje ^^
UsuńOd dwóch dni zabieram się do komentowania i za każdym razem przypominam sobie, że miałam coś zrobić, np. pouczyć się na fizykę. :///
OdpowiedzUsuńFreya się przyzwyczai, jeszcze kilka tygodni i będzie okej, tak sądzę. Nie będzie tak bardzo oficjalnie, haha XD
To starsze małżeństwo miłe jest, a postać Freyi lubię coraz bardziej, między innymi przez jej odpowiedzi na temat facebooka, biedulka nie wiedziała o co chodzi :c Zabawnie, ahahah.
Jak mogłaś skończyć w takim momencie? Chcę już zobaczyć jak Freya zareaguje i co powie, no :c Zgaduję, że znów będzie zabawnie, ale zarazem poważnie :)
Życzę Ci duużo weny, czekam z niecierpliwością na następny rozdział i pozdrawiam serdecznie<3
Szkoła - zżerająca czas rzecz - w zupełności rozumiem.
UsuńDziękuje ,pozdrawiam również ^^
jeej... Uwielbiam Freye!^^
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie, że musi jej być ciężko i w ogóle, ale świetnie sobie radzi na ziemi i jestem tym faktem usatysfakcjonowana. :) Ogólnie jestem pod miłym wrażeniem. Czytało mi się przyjemnie, że mogłabym rzec nawet, że szkoda, że tak szybko się skończyło. :)
No i jeszcze ten fejs xD Księga twarzy, ahaha padłam :)
To było mistrzowskie.
Ah i ten głos na końcu... Intrygujące. Czekam więc na kolejny rozdział, pisz szybciutko! ^^
Pozdrawiam, życzę dużo weny. :)
ogien-i-lod.blogspot.com
Dziękuje bardzo ^^ Cieszę się ,że polubiłaś Freyę i ,że spodobała ci się scena z fb ,miałam cichą nadzieję ,ze wyjdzie choć odrobinę śmieszna :D
Usuńrównież pozdrawiam
Super! Już pochłonęłam trzy kolejne rozdziały i ni mogę doczekać się następnych :)
OdpowiedzUsuńHistoria się rozwija i jest coraz ciekawiej. Główna bohaterka coraz bardziej sympatyczna + jej teksty są powalające, ale to oczywiście zrozumiałe ^^
Masz naprawdę wielki talent. Prócz kilku powtórzeń nie dostrzegłam żadnych innych błędów, a to wielki plus dla opowiadania :)
Ana
Dziękuje bardzo <3 Mam nadzieję, że dalsza historia także będzie ci się podobać :)
UsuńPonownie nie mogłam powstrzymać śmiechu :) Końcówka zainteresowała mnie i nie powiem... coś czuję, że wybawca Frey będzie miał w przyszłości z nią dobry kontakt <3 Idę dalej!
OdpowiedzUsuń