son g

22.02.2015

XIII Moce

" Widzę tam ojca mego
widzę tam matkę moją 
I siostry i braci 
I wszystkich, którzy byli przede mną
Aż do początku świata,
Wołają mnie, abym zajął wśród nich swe miejsce
W Valhalli gdzie bohaterowie żyją wiecznie..."*



Otaczał mnie mrok, wiedziałam jednak, że nie umarłam. Od dziecka tyle słyszałam o życiu po śmierci, iż wiedziałam, że to nie tak miało wyglądać. Bynajmniej nie powinno.
W dodatku coś czułam. Na początku sądziłam, że to sen. Jednak z każdą chwilą te dziwne uczucie wzrastało. Przez moje ciało coś przepływało – niczym elektryczność. Iskry te krążył w moich żyłach oraz mięśniach, przywołując dziwnie znajome wrażenie.
Przez ułamek sekundy byłam przerażona. Czy to tak wygląda śmierć? Człowiek czuję uciekające przez niego życie? Jednak im bardziej mój umysł stawał się przejrzysty, tym więcej sobie przypominałam. To nie była śmierć. Odczucie, które doznawałam było wręcz czymś przeciwnym. Tak bardzo pragnęłam to ponownie poczuć, że w końcu gdy to nastąpiło, nie wiedziałam o tym. Otworzyłam powoli oczy.
Od razu podniosłam ręce do góry, wiedząc co na nich znajdę.
– Moje bransolety. – wyszeptałam, nie kryjąc szczęścia. To zaś oznaczało co innego. – Thor. – dodałam ciszej, rozglądając się po pomieszczeniu. Znajdowałam się w swoim pokoju, w domu państwa Greyson. Na fotelu obok, w dziwnej pozycji spał Theo, jedną rękę wspierając się na moim łóżku. Pokój pogrążony był w ciemności, co oznaczało, że musiałam być nieprzytomna przynajmniej dobę. Mimo, że znałam ten pokój na pamięć, w tej chwili spostrzegałam go inaczej. To dzięki wyostrzonym zmysłom i mocy, która wypełniała moje ciało, na nowo będąc jednością z mą duszą. Odkryłam z siebie kołdrę i z zaskoczeniem spostrzegłam, że mam na sobie swoją ulubioną pidżamę. Dotknęłam delikatnie miejsca, z którego jeszcze niedawno widziałam wystający kawałek szkła i odkryłam, że nic tam nie ma. Moja złamana noga także była nienaruszona. To zapewne było spowodowane powrotem moich Asgardzkich mocy. Z uśmiechem przejechałam opuszkami paców po złotych zdobieniach na jednej z bransolet. Wyryte na niej runy, były starsze ode mnie, ale to właśnie mnie wybrały jako godną ich noszenia.
– Były olbrzymie – usłyszałam zachrypnięty głos dobiegający z boku. Theo przeciągnął się niczym kot, siadając tym razem z dość normalnej pozycji. – Gdy Thor je przyniósł. Wyglądały jak olbrzymie, mosiężne obręcze. Gdy nazwał je bransoletami sądziłem, że zwariował. I wtedy przełożył przez nie twoje ręce a one zaświeciły niczym rozżarzone żelazo, by następnie opleść twoje nadgarstki niczym węże. To było niesamowite.
– Tak, są niesamowite. Pierwszy raz ujrzałam je w skarbcu ojca, wtedy to też wybrały mnie.
– Tak jak młot Thora wybrał go? – Przytaknęłam. Dopiero gdy Theo zapalił lampkę nocną, stojącą na komodzie obok łóżka, dostrzegłam jego wygląda. Miał wielkie, szare cienie pod oczami, jego twarz była ściągnięta a włosy rozczochrane. Widząc jak mu się przyglądał, wyprostował się.
– Gdy wczoraj Thor przyniósł cię ja... byłaś cała we krwi i... to było straszne. – wyszeptał. Podniosłam się i siadając naprzeciwko, dotknęłam jego dłoni. – Jestem okropnym opiekunem.
– Hej. – Położyłam drugą dłoń na jego policzku. – Jesteś niesamowitym opiekunem, to ze mnie okropna podopieczna. Sądziła, że już sobie to wytłumaczyliśmy. – Kąciki jego ust delikatnie powędrowały ku górze, by następnie znowu opaść. Chwycił mą dłoń, którą trzymałam na jego i podsunął ją do swych ust. Przymknął powieki i mogłabym przysiąc, że wstrzymał oddech.
– Thor powiedział nam kto za tym stoi. Nie mogę uwierzyć, że nie wykopałem jego tyłka z powrotem do Asgardu już na samym początku.
– Nie zrobiłeś tego na moją prośbę, pamiętasz? – Uniosłam jego podbródek ku górze. – Obwinianie się nic nie da. W dodatku Erick był pod wpływem czarów, co oznacza, że ktoś jeszcze tu przybył. – Mówiąc to, zdałam sobie sprawę, że muszę się zobaczyć z bratem. – Thor.
– Ostatni raz widziałem go w kuchni jak kłócił się z agentem Coulson'em. Trudno mu się dziwić. Zostawił cię pod naszą ochroną, co schrzaniliśmy po całej linii. – Poderwałam się do góry, całkowicie pochłonięta możliwością ponownego ujrzenia brata. Nie zważając na nic, wybiegłam w pidżamie z pokoju, od razu kierując się po schodach, w stronę kuchni. Zazwyczaj widząc w filmach ten moment, gdy wszelkie dźwięki milkną i wszystko zwalnia – uważałam to za dziwny wymysł osób go tworzących. Jednak chwila, w której wbiegłam do kuchni i ujrzałam tam stojącego Thora z kubkiem z porcelany w dłoni – co wyglądało komicznie – naprawdę odcięłam się od rzeczywistości a świat zdawał się przestać kręcić. Mój złotowłosy brat, odstawił błyskawicznie naczynie i rozparł ramiona, w które idealnie się wpasowałam. Czując jak otula mnie w ten jakże swój sposób, poczułam ulgę. Zaciągnęłam się zapachem Asgardu, którym było przesiąknięte jego odzienie.
– Wybacz mi siostro. – Jego skruszony ton, zmusił mnie do odsunięcia się na krok by móc w pełni ujrzeć jego twarz. Wyrażała ona mieszankę gniewu i żalu.
– Fakt, oczekiwałam szybszej reakcji ze strony Asgardu, ale nigdy bym nie obwiniła o to ciebie. Znam cię i wiem, że zrobiłeś wszystko by tu przybyć. – Wsunął mi niesforny kosmyk włosów za ucho z szerokim uśmiechem.
– Ziemia cię zmieniła. – Wiedziałam, że chodzi mu o 'dobrą zmianę'. – Dawniej zrobiłabyś mi burdę za nie okazanie szacunku. Jak widać jest lecznicza dla nas obu.
– Szkoda, że dla Lokiego nie była. – Widząc jak Thor posępnieje, postanowiłam zmienić temat. – Co u matki, ojca, Heimdalla, Sif...? – Zaczęłam pośpiesznie wymieniać imiona najbliższych.
– Wszyscy są zdrowi, martwią się o ciebie. Wszystkie Dziewięć Krain żyję w pokoju. Zaś Asgard pokryły szare chmury odkąd cię nie ma.... – Zacisnął szczękę. – Muszę cię o coś zapytać.
– Jeśli o Ericka, to tak wiedziałam, że jest na Ziemi. – Mężczyzna westchnął, unosząc twarz ku górze. – Udało ci się go schwytać?
– Miałem do wybór: ratowanie ciebie lub gonitwa za tym motłochem, wybór był dla mnie oczywisty.
– Czyli udało mu się uciec z kamieniem. – Thor odsunął się na krok, zaciskając pięści. – Czyli Loki miał jednak rację. Tu chodzi o naszyjnik. – Przekrzywiłam z zaciekawieniem głowę. Skąd Thor wiedział o naszyjniku? Odkąd dostałam go od Lokiego, ukrywałam go. Widząc moje pytające spojrzenie, westchnął.
– Loki mi o nim powiedział. Wiem też, że to Erick wywołał pożar w twych komnatach, tylko po to by go zdobyć. Wiadomo jednak, że nie dla siebie.
– Dla kogo więc? Co takiego jest wyjątkowego w tym naszyjniku? Skoro go mają, po co robią takie zamieszanie dla jednego kamienia, skoro posiadał on ich tak wiele?
– Dlatego że bez tego jednego kamienia jest bezużyteczny. Muszą go złączyć zresztą, by nabrał swych magicznych właściwości. – Brat zbliżył się do mnie niepewnie. – To Brisingamen. – Otworzyłam usta ze zdziwienia, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałam.
– Czym jest Brisingamen? – Podskoczyłam całkowicie zaskoczona obecnością Theo w pomieszczeniu.
– Klejnot Brisingów, to legendarny naszyjnik należący do Bogini Freji.
– Freji? – Theo ustał obok Thora, wyraźnie zaciekawiony tą historią lub też zbieżnością naszych imion.
– Freya była boginią miłości i magii, wywodziła się z rodziny Wanów. Jej brat bliźniak Frey, był bogiem deszczu i światła słonecznego. To właśnie po tym potężnym i ważnym w naszej historii rodzeństwie, zostało mi nadane imię Frey. – Widząc jak Thor maskuję śmiech dodałam. – Tak, tak. Wiem, że mam imię po mężczyźnie zamiast po kobiecie. Odyn od zawsze miał dziwne poczucie humoru. Kontynuując. – Dodałam podniesionym głosem, dając im jasny sygnał, że ten temat został zakończony – Freya była niezwykle potężną boginią. Była żoną Oda, którego kochała całym sercem i duszą. Kochała ona jednak także Midgarg, znany Ziemią, oraz zamieszkujących go ludzi. Podczas jednej z wędrówek poprzez światy, trafiła do Svartalfaheimu, gdzie spotkała braci Brisingów. Ujrzała wtedy w ich kuźni najcudowniejszy naszyjnik, jaki kiedykolwiek widziała. Była tak bardzo nim oczarowana, że w zamian na niego, zgodziła się oddać każdemu z braci, byleby go tylko mieć dla siebie. Po powrocie do domu, Freya wstydziła się swojego występku i ukrywała naszyjnik przed światem, ciesząc się jego pięknem w ukryciu, poza ciekawskimi oczami. Jednak Od odkrył jej sekret a tym samym jej zdradę i odszedł od niej. Zrozpaczona Freya, wyruszyła w podróż po wszystkich znanych jej światach, by odnaleźć ukochanego. Tak jak po niej tak i po naszyjniku słuch zaginał.
– Co jest takiego wyjątkowego w tym naszyjniku? – Uniosłam wzrok na Theo, całkowicie pochłonięta historią, którą znałam od dziecka.
– Nie bez powodu był on własnością właśnie Freji, którą zwano boginią miłości. Wierzono, że każda kobieta, czy to bogini czy zwykła chłopka, której szyję zdobi Brisingamen, posiada władzę nad każdym mężczyzną, który na nią spojrzy. Żaden nie mógł się jej oprzeć.
– Czyli może to być Freya, która chce odzyskać swój naszyjnik. – Thor parsknął śmiechem na słowa Theo. Spiorunowałam go wzrokiem by nad sobą zapanował.
– My Asgardczycy może i żyjemy tysiące lat, ale uwierz mi, nie ma możliwości by Freya jeszcze żyła. Ktoś inny za tym stoi. – Przeciągnęłam się. Nie wiarygodne, że po tylu godzinach snu nadal byłam senna. – Ktokolwiek to by nie był, posiada teraz cały naszyjnik wraz z księżycowym kamieniem. Jeżeli do tej pory byliśmy w niebezpieczeństwie, wolę nie myśleć co czeka nas teraz.
– Cokolwiek to jest, poczeka do jutra. Powinnaś się zdrzemnąć. Dużo ostatnio przeżyłaś. – Dotyk dłoni Theo na ramieniu, wywołało kaskadę dreszczy przebiegających mi po plecach. Spojrzałam kątem oka na Thora, który przyglądał nam się z podejrzliwością.
– Zostaniesz tutaj? – Zapytałam brata, wręcz z bolesnym zawodem odsuwając się od bruneta.
– Nie mam zamiaru cię zostawić po raz drugi. Muszę coś załatwić, ale będę tu, gdy się obudzisz. – Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego pierś. – Nie spuszczaj z niej oczu. – Nie musiałam się odsuwać by wiedzieć, że słowa te skierował do Theo. Jego ton był chłodny i surowy, przez chwilę przypomniał mi ojca.
– Nie mam takiego zamiaru. – Theo jednak nie wzruszony postawą mego brata, odpowiedział mu w podobny sposób. – Ja nigdy jej nie porzucę. – Zaakcentował każde słowo.
– Ok, wystarczy na dzisiaj pogaduszek. – Pociągnęłam bruneta za rękę w stronę salonu, w którym znajdowali się państwo Greyson oraz Christine. Widziałam jak Thor zaciskał już pięści w gniewie, uniknęłam więc najgorszego.



Tej nocy sen nadszedł szybko i spokojnie. Nie odwiedził mnie w nim Loki, ani nie przyśniła mi się kaplica czy też Tablica Życia. Śniły mi się równiny Idawall, pałac, moje komnaty, najskrytsze zakamarki Asgardu. Sen ten odzwierciedlał stan mego ducha, bowiem wreszcie byłam choć raz spokojna.
Gdy wreszcie nastał ranek, otworzyłam oczy bez strachu o swój los i los moich bliskich. Wiem, że to płonna nadzieja, bowiem walka jeszcze się nie skończyła, ale mając Thora u boku byłam spokojniejsza. Wstałam z łóżka i nie kłopocząc sobie głowy szlafrokiem, wyszłam z pokoju z w samej pidżamie, składającej się z szortów i koszulki na ramiączka. Theo o tej godzinie biegał, więc zapewne zostawił na warcie Christine, Thor, choć mógłby być zaskoczony moim odzieniem, bądź co bądź był moim bratem. Jak zwykle przeskakując co kilka stopni, zeszłam na dół, wabiona zapachem kawy.
– Dzień dobry – zawołałam w wejściu do kuchni i nagle znieruchomiałam. Przy kuchennym stole siedział jakiś obcy mężczyzna. Na oko był w wieku Theo, ale to nie zmieniało faktu, że stałam przed nim tak skąpo odziana.
– Witaj. – Odpowiedział, wpatrując się we mnie, najwidoczniej zaskoczony, moim jakże efektownym wejściem do kuchni. – Ty zapewne jesteś Frey. Nazywam się Steve Rogers, jestem znajomym twojego brata, – Przedstawił się wstając i chwytając delikatnie moją dłoń. Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem, gdy jako pierwszy od mojego przybycia na Ziemie, ucałował mą dłoń na powitanie.
– Witaj.


Nie wiem co się ze mną dzieję, ale miałam ochotę to coś usunąć - wydaję mi się, że poległam na całej lini. Może najpierw wyjaśnię czemu Frey ma męskie imię xD Otóż zaczynając te opowiadanie i wybierając imię dla głównej bohaterki zainspirowałam się imieniem córki moich pracodawców, gdy to pracowałam w Norwegii w wakacje i nie wiem czemu, ale ich córka nazywała się właśnie Frey a nie Freya. xD
Zmieniłam też trochę legendę o Freji, więc jeśli jest tu jakiś mega wielki fan mitologi to niech nie krzyczy ale wspominałam, że w tym opowiadaniu będzie dużo mojej inwencji twórczej.
Rozdział z jednodniowym opóźnieniem ale musicie przyznać, że jak na mnie to naprawdę mało xD
Jutro szkooooooła - czujecie mój ból.
Mam dla was dwa "fotoshopy" z Frey i Thorem xD



14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Głupoty piszesz kochana. Rozdział był bardzo dobry i nie wiem czemu Ci się tak bardzo nie podobał :) Może i nie działo się w nim dużo ( np. w porównaniu z poprzednim), ale miał w sobie tą magię, którą uwielbiam w Twoich opowiadaniach. Bardzo dobrze przedstawiłaś więź między Thorem, a Frey. Kochające się rodzeństwo, które zrobi dla siebie wszystko. Dla Thora, w tym rozdziale, jak najbardziej należy się wielki plus. Brakowało mi Lokiego, lecz zastąpiłaś mi tą pustkę na końcu. A to niespodzianka. Kapitan Steve Rogers... hm, hm. Może być coś z tego? ^^
      Piękne arty <3 Ty je robiłaś? Jeśli tak to masz ogromy talent! Piszesz, tworzysz filmy i do tego arty. Nie ma bata! Kiedy wystartuję z moim blogiem będę musiała Cię wykorzystać przy nim kilka razy ( niestety tematyka HP, więc boję się, że Ci nie będzie odpowiadało).
      Na koniec jeszcze pożyczę Ci dużo weny! :* Mam nadzieję, że rozdział będzie szybko, bo już się doczekać nie mogę!

      Usuń
    2. Aww <3 Dziękuję bardzo :* Tak, przeróbki są moje :) Mam bloga z szablonami, gdybyś kiedyś potrzebowała jakiś na swój blog to wal śmiało: http://szablony-by-ollutka.blogspot.com/ ^^
      Oj tak, musiałam Kapitana tu wrzucić a jak xD
      hahaha pozdrawiam cieplutko i dziękuję raz jeszcze ^^

      Usuń
  2. Hej, no! Czemu to masz wrażenie, że poległaś na całej linii? Jedna z największych głupot jaką w najbliższym czasie słyszałam!
    Rozdział był cudowny, stonowany... I, och, Stevei ^^ Nie mogłaś wybrać lepszego opiekuna ;)
    Razem z Frey, ogromnie się ucieszyłam z bransolet. Jej! Nareszcie siły powracają :D
    Tylko, że nadal nie rozwiązała się sprawa z tajemniczym ktosiem. Tak, wiemy po co mu kamień, ale KTO TO?!
    Dręczysz mnie XD
    I Thor jest takim kochanym braciszkiem... Szkoda tylko, że Loki się nie pojawił. Wtedy osiągnęłabym pełnię szczęścia, ale wspomnienie jego cudownej osoby to też coś XD
    No nic, zniecierpliwiona czekam na więcej ;)
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Oj uwielbiam Was dręczyć haha xD jednak wszystko będzie się już rozwiązywać :)

      Usuń
  3. Co by tu... A tak. Steve. No właśnie. Nasz Captain chyba wywarł na Frey wrażenie - chociażby tym powitaniem. Ciekawa jestem, czy rozwiniesz jego wątek bardziej, czy też pojawił się w ziemskim domu Frey tylko ze względu na wzmożoną ochronę. Jakoś przyzwyczaiłam się do uwielbienia Theo, a chyba nie potrafiłabym wybrać między nimi.
    Sprawa Thora do wyjaśnienia to nie przypadkiem Jane? :D To już byłby szczyt - być znowu na Ziemi i nie odwiedzić jej. Można być i bogiem, a będzie się bezradnym wobec jej gniewu.
    Robi się ciekawie - super, że wprowadziłaś trochę mitologii, lubimy to!
    Do następnego!
    Pozdrawiam, Anna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Steve na każdym potrafi wywrzeć wrażenie, dobre lub złe hah xD ja go osobiście uwielbiam :)
      Dziękuję bardzo <3

      Usuń
  4. Fajny rozdział :D W końcu jakiś spokojny, relaksujący, bez intryg, bitew i ciągłych niespodzianek. To miłe oderwanie się od tych ciągłych knowań :)
    Frey nic nie jest i w dodatku odzyskała moc. Cieszę się jej szczęściem, a przy okazji trochę więcej Thora. Pomimo tego, że nie jest moim ulubionym Avengerem to miło poczytać o kimś znajomym :)
    Opowieść o Freyi bardzo ciekawa i nie mam ci za złe zmiany mitologii. Też nie lubię, gdy coś mnie ogranicza, więc to zrozumiałe :)
    Pojawił się Steve co było miłą niespodzianką. Ja czekam jednak na Starka, mam nadzieję, że go tu umieścisz :) No i Loki! Jego brakuje mi najbardziej ^^
    Także życzę ci weny i chęci do pisania następnego cudownego rozdziału :)
    Pozdrawiam!
    Ana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwoliłam Wam odrobinę odpocząć, bo co za dużo to nie zdrowo :D. Dziękuję Ci bardzo <3

      Usuń
  5. Yeah
    Nareszcie Steve ! Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kapitana nie mogło zabraknąć <3

      Usuń
    2. Czy on występuje przelotnie czy też jest postacią, która zagości tu na dłużej ?

      Usuń
  6. O! I jest Steve :D No, ale wracając do treści... bardzo podoba mi się mit, a to że go zmieniłaś (zresztą, nie znam oryginału) to twoje prawo, bo twoje opowiadanie. Historia nadal tajemnicza, ach. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy pojawi się nowy rozdział? ;-)

    OdpowiedzUsuń