son g

14.10.2014

VI Sny




Kamień wyssał magię z chustki. Jak to w ogóle możliwe? Pośpiesznie zawinęłam go ponownie i rzuciłam na łóżko. Z przerażeniem spojrzałam na swoje dłonie ciekawa czy mógłby to samo zrobić ze mną, gdyby oczywiście wcześniej Odyn nie pozbawił mnie mocy? Z rozmyślań wyrwały mnie głosy dochodzące z dołu. Impreza! Całkiem o niej zapomniałam. Zbiegając po schodach zauważyłam stojącą w holu Lane. Jej twarz wykrzywiał szeroki uśmiech skierowany w stronę Natalie.
– Frey, skarbie. Nie mówiłaś, że wychodzisz razem z Laną. Nie wiedziałam nawet, że ją poznałaś. – Posłałam kobiecie pełne skruchy spojrzenie, powoli do nich podchodząc.
– Wybacz ciociu, nie zdążyłam Was poinformować...
– To moja wina pani G, zaprosiłam ją zaledwie kilka godzin temu, nie miała szansy by zapytać panią o zgodę. – Lana zrobiła niewinną minę, na której czar nawet Odyn nie byłby odporny. Kiwnęłam głową z uznaniem widząc, że urok brunetki działa na Natalie.
– W porządku. To dobrze, że Frey nawiązuje nowe znajomości. Idźcie i bawcie się dobrze.
– Dziękuje. – Ucałowałam kobietę w policzek i ruszyłam za Laną w stronę drzwi. Byłam szczerze zaskoczona z jaką łatwością udało mi się wyjść. W Asgardzie ojciec prędzej zakuł by mnie w kajdany niżeli puścił na przyjęcie poza mury pałacu.
Dopiero gdy wyszłyśmy na zewnątrz i Lana zdjęła swój długi, czarny płaszcz, ujrzałam jej przebranie. Wprawdzie w sklepie wspomniała mi, że ma zamiar przebrać się za Kobietę Kota, ale w tamtej chwili przed oczami ujrzałam słodkie, niewinne kociątko o puszystej sierści i sterczących uszach. Brunetka zaś, może i miała na czubku głowy przyczepione czarne, kocie uszy, ale jej strój nie można było określić słowem 'niewinny'. Ubrana była w lateksowy, czarny, idealnie dopasowany strój, który uwydatniał jej zaokrąglone kształty, nie pozostawiając nic wyobraźni. Zaskoczona wsiadłam do samochodu, zastanawiając się czy jednak wyjście dzisiaj z domu to był dobry pomysł.



Podjechałyśmy pod duży, ceglany dom z dwiema białymi kolumnami znajdującymi się po obu stronach, w tej chwili otwartych drzwi. Był to jak dotąd najbardziej dostojny i elegancki dom, jaki widziałam podczas pobytu na Ziemi. Na idealnie przystrzyżonym trawniku w grupach stali poprzebierani młodzi ludzie z czerwonymi kubkami w dłoniach. Większość z nich była już pod wpływem alkoholu, druga połowa zmierzała ku temu. Nie wiadomo czemu, ale ta scena od razu przywołała mi na myśl tawernę „Pod Boskim Grzmotem”, znajdującą się na obrzeżach Asgardu – ulubione miejsce Thora i jego kompanii. Byłam tam tylko raz i do dziś tego żałuję, mam nadzieję, że tak nie będzie tym razem.
– Słyszałam, że pochodzisz z Nowego Jorku, tak więc zasady imprezowania masz zapewne w małym palcu, prawda? – Nie patrząc na mnie, brunetka pociągnęła po ustach krwistoczerwoną szminką. Ja zaś wpatrywałam się w nią przerażona, nie mając pojęcia o czym mówi. Przytaknęłam więc jedynie, zastanawiając się czemu tego aspektu ludzkiego życia nikt mi nie wytłumaczył.
Na szczęście nie zostawiła mnie zaraz po wejściu do środka, wręcz przeciwnie nie opuszczała mnie na krok. Przedstawiała mnie ludziom, którzy według niej byli warci poznania i ostrzegała przed tymi, których powinnam unikać. Ku mojemu zdziwieniu większość nowych znajomych pamiętało mnie z incydentu w szkole. Większości wypowiadanych przez nich słów nie słyszałam przez zbyt głośną, jak na mój gust muzykę. Jednak było coś magnetycznego w tym tłumie wirujących ciał. Coś co mnie do nich przyciągało.
– Za nowe znajomości. – Krzyk Lany przedarł się przez muzykę, gdy podawała mi czerwony kubek. Spojrzałam na jego zawartość wiedząc, że w środku znajduję się alkohol. Brunetka wyciągnęła swój kubek w moją stronę, więc czym prędzej zrobiłam to samo. Z grzeczności upiłam mały łyk i ku mojemu zdziwieniu trunek był mniej okropny niż się spodziewałam. Gdy chciałam upić więcej, dziewczyna zabrała mi kubeczek i wrzuciła wraz ze swoim do doniczki.
– Czas się zabawić. – Roześmiana pociągnęła mnie na środek parkietu. Podążyłam za nią, dając się porwać tłumowi. Musiałam to przyznać – nigdy w życiu tak dobrze się nie bawiłam. Nigdy wcześniej nie tańczyłam w taki sposób, tak blisko innych ludzi. Nasze ciała ocierały się o siebie a ręce i nogi poruszały się w jednym rytmie. Czułam jak moje serce uderza jednocześnie z muzyką. Całe napięcie, wszystkie zmartwienia, przestały się w tym momencie liczyć. Nie czułam się jak ktoś obcy, tylko jako pełnoprawna, Ziemska dziewczyna. Nagle brunetka przestała tańczyć a jej i tak zaróżowione policzki, oblał czerwony rumieniec. Jej czekoladowe oczy utkwione były w czymś znajdującym się za moimi plecami. Powoli, bojąc się tego co mogę ujrzeć, odwróciłam się. W naszym kierunku przeciskając się przez tłum zmierzał jakiś chłopak. Miał jasne, brązowe, zaczesane do tyłu włosy. Nie mogłam zidentyfikować jego przebrania. Jego uwaga w całości była skupiona na mojej towarzyszce.
– Marcus – pisnęła nienaturalnie nisko, gdy do nas podszedł. Spojrzałam na nią zaskoczona. Do tej pory wydawała się silną, niezależną osoba, która nie przejmuję się niczym i nikim. A jednak wystarczyło tylko, że Marcus pojawił się na horyzoncie a dziewczyna diametralnie się zmieniła.
– Lana Fitzgerald, cieszę się, że jednak przyszłaś.
– Jak sam wiesz znalezienie w tej dziurze kogoś z kim warto pójść na imprezę graniczy z cudem. Na szczęście Frey pojawiła się w Little Falls. – Odwróciła się w moja stronę, puszczając mi oczko. – Marcus to Frey, Frey to Marcus, organizator tej imprezy. – Chłopak odwrócił się w moją stronę, posyłając mi szeroki uśmiech.
– Miło Cię poznać Frey. Dziękuje, że ściągnęłaś tu Lanę, bez niej ta impreza byłaby klapą. – Pomiędzy nimi iskrzyło, było to wręcz namacalne. – Czy miałabyś coś przeciwko gdybym ją porwał na chwilę? – Nie mogąc wydusić ani słowa pokręciłam głową, w myślach dając im błogosławieństwo na drogę. Widok tej dwójki był wręcz bolesny dla mojego samotnego serca. Nie chciałam odczuwać w tej chwili zazdrości, ale nic na nią nie mogłam zaradzić. Brunetka chwyciła jego dłoń i odchodząc odwróciła się na chwilę w moją stronę wypowiadając bezgłośne „Dziękuje”.

Dopiero gdy odeszła i zostałam sama na parkiecie, poczułam jak duszno jest w pomieszczeniu. Wyszukałam wzrokiem drzwi i skierowałam się w stronę tarasu. Przekraczając próg poczułam zimne, jesienne powietrze. Westchnęłam z ulgą kierując się w głąb ogródka. Przymrozek delikatnie szczypał moje odkryte ramiona a wdychane powietrze drażniło płuca. Pierwszy raz odkąd zjawiłam się na Ziemi czułam, że mój pobyt tutaj naprawdę może się udać. Zesłanie tu w ramach kary wcale nie musiało być dla mnie czymś złym. Mogę być szczęśliwa. Przymknęłam powieki by znów zaciągnąć się rześkim powietrzem lecz moją twarz wykrzywił grymas. Moje płuca wypełnił ohydny odór alkoholu i potu. Otworzyłam zniesmaczona oczy i ujrzałam stojącego przede mną Matta – chłopaka, przed którym ośmieszyłam się drugiego dnia pobytu na Ziemi. Stał przede mną, z mętnym wzrokiem, chwiejąc się na nogach.
– Witaj sąsiadeczko – wybełkotał, wyciągając w moją stronę dłoń z kubkiem. Spojrzałam na trunek wewnątrz z obrzydzeniem. Nie chciałam się zastanawiać co znajdowało się w środku.
– Nie dziękuje – odparłam, robiąc krok do tyłu. Nie wiem jak mógł mi się spodobać tamtego dnia. Teraz jego aparycja była wręcz odpychająca. Spocone włosy lepiły mu się do czoła, zaczerwienione oczy kontrastowały z pobladłą twarzą. Zaś jego pijacki uśmiech przerażał mnie. Chciałam odejść lecz chwycił mnie za łokieć pociągając w swoją stronę. Część zawartości kubka wylądowała na mnie. Skrzywiłam się, chcąc go odepchnąć, ale był szybszy i boleśnie wykręcił mi ramię.
– Puść mnie – powiedziałam powoli, pewnym siebie głosem. Już chciałam powtórzyć zdanie, na wszelki wypadek gdyby przez upojenie alkoholowe nie zrozumiał, ale wtedy usłyszałam za sobą głos.
– Wyraziła się jasno. Puść ją. – Rozpoznałam ten głos. Chciałam się odwrócić, ale Matt wzmocnił uścisk i gdy już chciał coś powiedzieć mój opiekun wyłonił się zza mnie i zwinnym ruchem rozpłaszczył czerwony kubek z resztą alkoholu na twarzy pijanego chłopaka. Ten zatoczył się do tyłu i upadł ciężko na trawę. Theo spojrzał wpierw na niego z zaciętym wyrazem twarzy a następnie na mnie i mogłabym przysiąc, że zauważyłam w jego oczach smutek. Przyglądał mi się dłuższą chwilę.
– Jesteś cała? – zapytał cicho, kładąc mi dłoń na policzku. Przytaknęłam na co pociągnął mnie w stronę drogi. – Odwiozę cię do domu.
– Theo zaczekaj. – Wyszarpnęłam dłoń, zatrzymując się. Zrobił to samo, ale mięśnie na jego plecach, naprężyły się. Odwrócił się powoli w moją stronę. – Co tu robisz? – Zapytałam o pierwszą rzecz jaka mi przyszła na myśl.
– Moim zadaniem jest cię pilnować. To oczywiste, że nie puściłbym cię samej na najbardziej pijacką imprezę w mieście, jak widać miałem rację. – Wiedziałam jaką odpowiedź usłyszę i nie wiedzieć czemu ale poczułam ukłucie żalu. Czyżbym chciała usłyszeć coś innego?
– Masz rację. – Opuściłam głowę, skubiąc skórkę przy paznokciach. – Dziękuje. – Nasze spojrzenia spotkały się i przez moje plecy przeszedł zimny dreszcz. Oczy Theo zawsze chłodne i czujne w tej chwili były niczym bezchmurne niebo latem. Wyrażały więcej niż jakiekolwiek słowa. Zrobiłam krok do przodu i w tym momencie mężczyzna syknął z bólu, łapiąc się za głowę.
– Theo! – Krzyknęłam przerażona, łapiąc go za ramiona. Ten jednak zacisnął tylko mocniej zęby i wyprostował się. Po jego twarzy widziałam, że cierpi. – Co się stało?
– Nic mi nie jest. Wracajmy już. – Powędrowałam za nim, uważnie mu się przyglądając. Nie wiedziałam co mu dolega i skąd ten nagły ból głowy. Może był zmęczony ciągłym chronieniem mnie, albo ukrywa przede mną coś strasznego? Zagryzając wargę wsiadłam do samochodu, w ostateczności nie zadając mu żadnego z pytań, które wierciły mi dziurę w głowie.
Odezwałam się dopiero gdy wjechaliśmy na naszą ulicę. Poprosiłam go by zawiózł mnie do domu jego i Christine. Mój kostium śmierdział alkoholem z kubka Matta i nie chciałam by państwo Greyson widzieli mnie w takim stanie. Kiwnął jedynie na znak zgody.
– Muszę jechać odebrać Christine z siłowni. Po drodze zajadę do twoich opiekunów i powiem im, że zostaniesz u nas. – Nie czekając na mój odzew, wręczył mi klucze i odryglował drzwi. Wyszłam  nawet się nie żegnając. Byłam zmęczona i stroskana. Dzisiejszy dzień skumulował całą masę uczuć i energii i jedyne o czym marzyłam to o kąpieli i śnie.



Przebrana w pidżamę i wykąpana do połysku, wpełzłam pod kołdrę. Wolałabym być teraz w swoim łóżku u mojego wujostwa, ale pokój tutaj nie był zły. W dodatku byłam tak zmęczona, że nie robiło mi to dużej różnicy. Zasnęłam gdy tylko mój zgrzany policzek dotknął zimnej poduszki.

Od razu dostrzegłam, że ten sen jest inny niż pozostałe. Była tam pustka i ciemność, która towarzyszyła moim snom od początku pobytu tutaj, ale było coś jeszcze. Przede mną znajdowała się jasna łuna. Delikatne światło przedzierało się przez mrok. Podeszłam kilka kroków bliżej by spróbować odgadnąć skąd się bierze i wtedy dostrzegłam coś jeszcze. Słup światła był w połowie przez kogoś przysłonięty. Wysoka postać stała nieruchomo, z pogrążoną w ciemności twarzą. Jednak jej sylwetka, sposób w jaki stała, było znajome. Zmarszczyłam brwi podchodząc jeszcze bliżej. Postać poruszyła się, wchodząc w strugę światła. Najpierw ujrzałam jego strój. Czarno-zielony płaszcz sunął po podłodze. Splecione z tyłu ręce i wyprostowana sylwetka dodawały mu dostojności. Jego czarne, zaczesane do tyłu włosy zalśniły w świetle by potem te samo światło oświetliło jego twarz.
– Loki – wyszeptałam nie mogąc ukryć radości, ale i zaskoczenia.
– Witaj siostro. – Jego głos był niczym aksamit. Gdyby to nie był sen, zapłakałabym. A jednak poczułam mokre krople spływające po mych policzkach.
– Jak? – Otarłam je, nie mogąc w to uwierzyć. Moje sny jeszcze nigdy nie były tak prawdziwe.
– Chyba nie zapomniałaś, że posiadam wiele talentów. Przydają się w takich sytuacjach jak ta. – Rozłożył ręce na boki dla zaakcentowania tych słów. – Nie mamy jednak zbyt dużo czasu Frey. Jesteś na innej planecie a to, że jestem zamknięty w lochu nie wpływa pozytywnie na moje czary. – Nie czekając więc chwili dłużej, wtuliłam się w niego. Jego ciało powoli odwzajemniło uścisk. Wiedziałam, że nie jest on zbyt wylewny i nie lubi okazywać uczuć, ale byliśmy teraz sami a ja nie widziałam go od wieków, więc może się poświęcić dla mnie.
– Frey, mówię poważnie. Mamy naprawdę mało czasu. – Odsunął się ode mnie. Westchnęłam robiąc krok do tyłu.
– Co się dzieję Loki? Czy to coś w Asgardzie? A może komuś zagraża niebezpieczeństwo? – Mój oddech przyśpieszył na myśl, że moi bliscy mogą cierpieć.
– Nie chodzi o Asgard, siostro. To ty jesteś w niebezpieczeństwie. – Jego zielone oczy zastygły wpatrując się we mnie. Jego nozdrza poruszyły się a dłonie zacisnęły na moich ramionach. Zdziwiona także zaczęłam niuchać.
– Dym? – Rozejrzałam się i ujrzałam kłęby szarego dymu, zmierzające w naszym kierunku. – Dlaczego śni mi się dym?
– To nie sen Frey! – Ucisk na moje ramiona zwiększył się. – Musisz się obudzić. – Czułam jak moje płuca wypełniają się czadem.
– Ale Loki... – Nie mogłam dokończyć zdania, bowiem dym stał się zbyt duszący. Zgięłam się w pół, kaszląc.
– Nie ufaj nikomu! – Brat zaczął pootrząsać moimi ramionami. – Frey obudź się! Obudź się! – Jego krzyk cichł, zaś ból rozsadzał mi płuca i barki w miejscu, w którym zaciskał swoje dłonie.
– Obudź się! – Usłyszałam jeszcze raz blisko ucha, gdy przerażona otworzyłam oczy. Znajdowałam się znowu w pokoju, jednak ten tym razem był pogrążony w ogniu. Przerażona zrzuciłam z siebie przypaloną kołdrę, zeskakując na podłogę. Ogień był wszędzie, trawiąc wszystko na swojej drodze. Jego języki wręcz dziko starały się dosięgnąć mojego ciała. Przeskoczyłam przez nie na środek pomieszczenia starając się dotrzeć do drzwi. Jednak z coraz większym trudem łapałam oddech. Ujrzałam czarne plamy przed oczami i przy kolejnym kroku upadłam na podłogę.
– Loki – wyszeptałam cicho, dusząc się. Czad rozsadzał mi płuca. Starałam się walczyć z opadającymi powiekami. Wtem drzwi otworzył się z hukiem uderzając o ścianę. Ujrzałam męskie buty zmierzające w moim kierunku. Zamknęłam oczy, nie wiedząc czy to jawa czy też sen. Poczułam czyjeś ręce zagarniające mnie ku górze. Pomimo dymu wyłapałam jakiś zapach, gdy nieznajomy przysunął moją głowę do swojej piersi. Zapach ziół i cytryny oczyścił na chwilę mój umysł. Zanim całkiem straciłam przytomność udało mi się wyszeptać tylko jedno.
– Erick.



Ufff.. dopiero co skończyłam go pisać. Nawet nie wiecie jak bardzo musiałam się postarać by dokończyć ten rozdział. Zapewne tak samo jak i wy, mam urwanie w szkole. Jakiekolwiek błędy poprawię w weekend. Wiem, że mam strasznie zaległości w waszych opowiadaniach. Obiecuję, że postaram się wszystko nadrobić do niedzieli. :)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Nawet nie wiecie jaka byłam podekscytowana pojawieniem się Lokiego ^^.
Dziękuje Wszystkim komentującym, dajecie mi motywację do pisania <3

15 komentarzy:

  1. Jestem tak podekscytowana przybyciem Lokiegi jak Ty, alo jeszcze bardziej XD Loki, Loki, Loki, Loki!!! :D
    A teraz konkrety:
    a) Genialny rozdział.
    b) super opisana impreza,
    c) co się dzieje Theo?
    d) co chciał powiedzieć Loki? Co grozi Frey???

    Przepraszam, że się nie rozpisuję, no ale jak sama mówisz, urwanie jest :/
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój Boże, to opowiadanie jest tak świetne, że nie mam słów, aby to opisać. Strasznie się wciągnęłam i nawet nie wiem kiedy, przeczytałam wszystko. Bardzo podoba mi się ta oryginalna fabuła, to po pierwsze. a po drugie, twoje opowiadanie jest miłą odmianą od obyczajówek i romansów, które ostatnio czytam jak opętana.
    Trzeci plus jest za Theo Jamesa i Holland Roden, uwielbiam ich tak bardzo! ♥
    Nie sądziłam, że Matt jest takim chamem. Dobrze, że Theo zjawił się w samą porę, bo jej konfrontacja z Mattem mogła się źle skończyć. Omg, co się dzieje Theo? Skąd ten ból?! Czy jest na coś chory? Coś mu dolega?
    Cieszę się, że pojawił się Loki. Wygląda na to, że to w pewnym sensie anioł stróż Frey. Ostrzegł ją przed niebezpieczeństwem. Mam nadzieję, że dziewczyna wyjdzie z tego cało. W ogóle to skąd cholera ten pożar? Kim jest Eric?! Jezu, tyle pytań!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę masy weny!

    Zapraszam do mnie na pierwszy rozdział: http://your-perfect-imperfections-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje <3 bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się spodobało.

      Usuń
  3. O matko niezła impreza. Jak widać nie zostawili jej samej. A przybycie Lokiego boskie. NIe ma to jak brat który przychodzi ostrzec. Jestem ciekawa kto wywołał pożar, bo na pewno nie był to przypadek. Czekam na następny :)

    Pozdrawiam,
    Ev

    p.s. u mnie nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje <3 taaak musiałam jakoś wkręcić Lokiego ^^
      Wiem, w weekend nadrobię obiecuję :D

      Usuń
  4. Jak że wesoło się robi xdd impreza pełna parą no kurde epicko wgl świetnie ci wyszedł ten rozdział nie ma co a te sny epic epic i jeszcze raz epic
    Pozdrawiam Lupin
    Ps.Zapraszam na nowy rozdział http://capitan-america-age-of-heros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry rozdział, bo nie dałaś mi chwili bym mogła się nudzić. Niby impreza, ale już jakaś akcja. Co to za ból głowy towarzyszący Theo? Poza tym pojawił się mój kochany Loki, więc podwójnie "wow", a do tego ten sen i ten ogień...
    Co grozi Frey? Setki pytań. Czekam aż pojawią się na nie odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, taki był zamysł by powstały niewiadome ^^ Dziękuje bardzo <3

      Usuń
  6. Uwielbiam te pojawienie się Lokiego, świetnie opisane.
    Cały rozdział wyszedł Ci bardzo dobrze, a ja jak zwykle się wczułam niemiłosiernie xD
    Impreza, jakieś zagrożenie wiszące w powietrzu... Wszystko powoduje, że mam tyle pytań. Mam nadzieję, że niebawem coś ujawnisz :). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo <3 Super, że pojawienie się Lokiego Ci się spodobało (czułam presję tej sceny) :D
      hmmm wszystko kiedyś się wyjaśni haha
      Dziękuje raz jeszcze ^^ <3

      Usuń
  7. „Pod Boskim Grzmotem” - zabiłaś mnie tą nazwą, hahaha :D Oczywiście bardzo mi się podoba, jest taka... Cóż, nie dziwię się, że Thor jest tam częstym bywalcem. To było mega, haha :D
    Całościowo, jak zwykle mi się rozdział podobał. szczególnie końcówka ze snem. Dlaczego grozi jej niebezpieczeństwo i z czyjej strony? I skąd ten pożar?? Omg!
    Czekam na kolejny!

    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  8. W końcu zaczęło się coś dziać :) Rozdział świetny i to nie tylko dlatego, że pojawił się Loki ^_^ Naprawdę bardzo mi się podobał. Świetnie piszesz. Historia jest ciekawa i wciągająca. Główna bohaterka sympatyczna i nie wkurza, a to dobrze. Pojawia się coraz więcej nowych postaci i opowiadanie rozwija się. W swoim tempie, ale się rozwija.
    Jedyne nad czym najbardziej ubolewam to fakt, że nie pokazałaś życia Frey przed wygnaniem. Jak żyła w Asgardzie z rodziną, jakie miała kontakty z rodzicami, braćmi (jeszcze przed wsadzeniem Lokiego do lochu). Naprawdę jestem bardzo ciekawa jaką rodzinę tworzyli, a krótkie retrospekcje nie dają odpowiedzi na wiele moich pytań. Jedyne co jest pewne to to że się bardzo kochali :)
    To tylko moje krótkie przemyślenia. Nie przedłużając dłużej, za następne rozdziały zabiorę się jak znajdę jeszcze chwilkę wolnego czasu. Pozdrawiam Cię i życzę weny :D
    Ana

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu mój ulubiony bohater się pojawił! LOKI <3 Szkoda, że tylko na tak krótko, ponieważ nie jestem w stanie powiedzieć czy będzie postacią pozytywną, a może wręcz przeciwnie? Zaintrygowałaś mnie tym pożarem... jestem ciekawa kto go podłożył... bo w sumie Frey nie ma jakiś strasznych wrogów na Ziemi, a na sprawkę księżniczki czy zapijanego palanta nie stawiam. Kim jest Erick? :>

    OdpowiedzUsuń